KS. JÓZEF ROGALIŃSKI I STARANIA O UNIWERSYTET W OSIEMNASTOWIECZNYM POZNANIU
Kolegium jezuickie należało do najlepszych szkół w dziejach Poznania. Już w XVII stuleciu dwukrotnie zabiegano o podniesienie go do rangi uniwersytetu, bez powodzenia jednak. Po raz kolejny szansa pojawiła się po kasacie Towarzystwa Jezusowego w 1773 r.
Początek osiemnastego stulecia był wyjątkowo trudny dla Poznania. Wojny, oblężenia, przemarsze obcych i własnych wojsk, a co za tym idzie: rabunki, gwałty, epidemie i pożary spowodowały upadek polityczny, gospodarczy i kulturowy Poznania. Klęski, jakie spadły na miasto nie oszczędziły też szkolnictwa. Na szczęście kolegium jezuickie zdołało podnieść się z upadku do tego stopnia, że po raz kolejny i ostatni w okresie I Rzeczypospolitej podjęto starania o podniesienie go do rangi uniwersytetu. Wielką rolę odegrał w tych zabiegach jeden z największych uczonych poznańskich XVIII w., ksiądz Józef Rogaliński
Pomoc francuskiej królowej
W latach 50. i 60. XVIII stulecia, poznańskie kolegium jezuickie wyrosło na jeden z czołowych ośrodków naukowych w Rzeczypospolitej a jego najmocniejszą stroną były nauki ścisłe i przyrodnicze. W tym czasie ufundowano przy nim najnowocześniejsze obserwatorium astronomiczne w kraju i gabinet fizyczny, bogato wyposażony w pomoce naukowe, których nie powstydziłyby się najlepsze uniwersytety w Europie. Oczywiście żadne zmiany nie byłyby możliwe bez pieniędzy, a tych dostarczyła królowa Francji, żona Ludwika XV, Maria Leszczyńska, córka niefortunnego króla polskiego, Stanisława Leszczyńskiego. Królowa znana była ze swej sympatii dla jezuitów i przywiązania do rodzinnej Wielkopolski. Dzięki królowej siedmiu jezuitów z Wielkopolski miało możliwość odbycia studiów we Francji w latach 1750 - 1762, gdzie nie tylko zdobywali wiedzę i zapoznawali się z najnowszymi osiągnięciami światowej nauki, ale przede wszystkim przywieźli do kraju książki, instrumenty naukowe i nowe idee w sferze szkolnictwa. Nie bez znaczenia dla rozwoju poznańskiego ośrodka naukowego była też twórcza rywalizacja z innym zakonem zajmującym się nauczaniem, a mianowicie z pijarami.
Epitafium ks. Józefa Rogalińskiego z poznańskiej fary,
Poznaniacy w niebo wpatrzeni
Ksiądz Józef Rogaliński (1728 – 1802) był jednym z tych siedmiu szczęśliwców, którym dane było studiować we Francji. Należał on bez wątpienia do najlepiej wykształconych ludzi swoich czasów. Za granicą zdobył szeroką wiedzę z zakresu fizyki, astronomii, prawa, teologii, architektury a dał się również poznać jako teoretyk wojskowości. Do kraju powrócił w 1762 r. i osiadł w stolicy Wielkopolski, gdzie natychmiast rzucił się w wir poznańskiego życia naukowego. W Poznaniu miał świetnie warunki do rozwoju swych naukowych pasji, bowiem już w 1759 r. Ignacy Chmielewski, inny absolwent francuskich uczelni, profesor katedry matematyki poznańskiego kolegium, założył nowoczesny gabinet doświadczalny niezbędny do wykładania fizyki, pierwszy tego typu w Polsce. Ksiądz Rogaliński, we współpracy ze wspomnianym Chmielewskim i matematykiem Jan Paprockim, przystąpił do tworzenia obserwatorium astronomicznego.
Jeszcze przed przyjazdem Rogalińskiego do Poznaniu, na dachu kolegium zbudowano wieżę przeznaczoną do obserwacji nieba. Poznańskie obserwatorium było co prawda o kilka lat młodsze od wileńskiego, ale przewyższało litewskie pod względem wyposażenia. Większość instrumentów pochodziła z Francji, dzięki nim Rogaliński i jego współpracownicy mogli prowadzić obserwacje i pomiary o niespotykanej w Polsce dokładności. Bogato wyposażony gabinet fizyczny dawał Rogalińskimu możliwość prowadzenia nowatorskiej działalności edukacyjnej. Proszę sobie wyobrazić, że uczony jezuita zainicjował w Poznaniu otwarte wykłady i eksperymenty prezentowane publiczności. Mieszkańcy Poznania, bez względu na zasobność kiesy i poziom wykształcenia, mogli przypatrywać się doświadczeniom naukowym, z których największą ciekawość wzbudzały eksperymenty z elektrycznością, zwaną wtedy „bursztynowaniem”.
Poznański ośrodek naukowy wzbudzał zainteresowanie nie tylko rodzimych, ale i zagranicznych uczonych. Do Poznania przybyli m. in. dwaj francuscy naukowcy-jezuici, wydaleni z kraju jeszcze przed kasatą zakonu: Jean de la Borde i Louis Sionest. Pracowali oni nawet jako asystenci ks. Rogalińskiego, biorąc udział np. w obserwacji zaćmienia słońca i zorzy polarnej w Poznaniu w 1764 r. Do kolegium poznańskiego przyjeżdżali także inni naukowcy, w tym chociażby Leonhard Euler i Jean Berniuli, wybitni matematycy i astronomowie. Euler oceniając w 1766 r. instrumenty naukowe zgromadzone w poznańskim kolegium, stwierdził, że nie spodziewał się aż tak bogatych zbiorów w Poznaniu.
Niestety, wspaniały rozwój poznańskiego ośrodka naukowego, do którego walnie przyczynił się ks. Rogaliński, był łabędzim śpiewem kolegium jezuickiego w Poznaniu. 21 lipca 1773 r. papież Klemens XIV pod naciskiem mocarstw europejskich, ogłosił kasatę Towarzystwa Jezuickiego. Koniec jezuitów oznaczał też zaprzestanie działalności poznańskiego kolegium. Ks. Rogaliński a wraz z nim grono poznańskich uczonych, nie zamierzali jednak zamykać poznańskiej szkoły. Na fundamentach kolegium postanowiono założyć nową szkołę, która miała stać się wyższą uczelnią.
Fara i kolegium pojezuickie (lata 30. XIX w.),
Akademia Wielkopolska
Już 16 listopada 1773 r., a więc zaledwie cztery miesiące po ogłoszeniu bulli papieskiej, rozwiązującej zakon jezuitów a w miesiąc po powołaniu Komisji Edukacji Narodowej, w gmachu kolegium pojawili się komisarze, wyznaczeni przez KEN, którzy mieli zabezpieczyć majątek pojezuicki. Byli to: oficjał poznański Skrzetuski, kanonik Rokossowski, starosta mosiński Ksawery Kęszycki i Michał Krzyżanowski. Komisja została powołana w celu przejęcia majątku pojezuickiego w celu przekazania go na potrzeby edukacji. Niestety, oblicza się, że ok. 30% majątku ruchomego jezuitów została rozkradziona, głównie przez pierwszego przewodniczącego KEN, biskupa wileńskiego Ignacego Massalskiego, biskupa poznańskiego Andrzeja Stanisława Młodziejowskiego i innych oficjeli. Trzeba jednak przyznać, że dzięki wielkopolskim komisarzom, udało się uniknąć defraudacji większej części majątku wielkopolskich jezuitów, co nie udało się w innych prowincjach. Niestety, nie wszystko uratowano. Część zbiorów bibliotecznych wywieźli ze sobą wyjeżdżający z Wielkopolski zakonnicy. Większość nauczycieli kolegium także wyjechała z Poznania, szukając posady nauczycieli domowych na dworach magnackich. Z dawnego zespołu nauczycielskiego pozostał jedynie Rogaliński oraz czterech innych nauczycieli. Formalnie szkoła istniała dalej, choć zlikwidowano katedry teologii i filozofii, choć większość studentów opuściła mury uczelni.
Rogaliński, który de facto stanął na czele uczelni, zabrał się w pierwszej kolejności za inwentaryzację i zabezpieczenie zbiorów gabinetu fizycznego. Król Stanisław August Poniatowski oddał Rogalińskiemu w dożywotnią dzierżawę byłą drukarnię jezuitów. Dochody z niej miały mu zrekompensować środki przeznaczone na utrzymywanie i zabezpieczanie zbiorów. KEN przyznała byłemu kolegium nazwę Akademii Poznańskiej, wyznaczając Rogalińskiego na jego rektora. Eks-jezuita w korespondencji z KEN używał tytułu „rektor Akademii Wielkopolskiej”, choć jej oficjalna nazwa brzmiała Akademia Poznańska. Prawdopodobnie w 1774 r. Rogaliński podjął kroki w kierunku przekształcenia jej w uczelnię wyższą.
Wydawało się, że wszystko zmierza w dobrym kierunku, kiedy energiczny ksiądz rektor pozyskał do swoich celów wpływowego magnata a jednocześnie dyrektora wielkopolskiego departamentu Komisji Edukacji Narodowej, księcia Augusta Sułkowskiego. W korespondencji z pozostałymi członami KEN Rogaliński przytoczył szereg argumentów, które przemawiały za powstaniem uniwersytetu w Poznaniu. W pierwszej kolejności wskazywał na brak wyższej uczelni na zachodnich rubieżach Rzeczypospolitej. Majątek byłego kolegium, obejmujący 14 majątków ziemskich i 13 nieruchomości w Poznaniu szacowany był na 1 112 610 złotych polskich. Rektor zaznaczył, że podobny majątek posiadają uniwersytety we Wrocławiu i Frankfurcie nad Odrą, co pozwala im na spokojne funkcjonowanie. Zbiory gabinetu fizycznego, przyrodniczego i obserwatorium astronomicznego, a także biblioteki zapewniały odpowiednią ilość pomocy naukowych. Nie czekając na decyzję KEN, Rogaliński rozpoczął rekrutację kadry naukowej. Udało mu się wkrótce sprowadzić do miasta 14 nauczycieli różnych specjalności, dzięki czemu można było ułożyć program uczelni obejmujący naukę języków: łacińskiego, greckiego, hebrajskiego, francuskiego, niemieckiego, literatury greckiej i łacińskiej, historii polskiej i powszechnej, algebry, geometrii, trygonometrii, mechaniki, fizyki, kosmologii, historii naturalnej, rolnictwa, ogrodnictwa, logiki, metafizyki, etyki, prawa cywilnego i kanonicznego oraz teologii. Rogaliński przekonywał, że to więcej, niż może zaoferować Akademia Wileńska, której statusu akademickiego nikt nie kwestionował. Byłe kolegium poznańskie dysponowało odpowiednią ilością budynków z przeznaczeniem na sale wykładowe. Uczelnia miała być gotowa do natychmiastowego przyjęcia co najmniej 300 studentów. Rogaliński postulował włączenie do Akademii Wielkopolski wegetującej Akademii Lubrańskiego. Ten ostatni argument oraz zdecydowany opór Akademii Krakowskiej zdecydował jednak o porażce planu księdza rektora
Akademii Krakowska już w XVII w. skutecznie storpedowała wszelkie plany przekształcenia poznańskiego kolegium w uniwersytet. Tym razem także postanowiła bronić swego monopolu na szkolnictwo wyższe w Koronie. Krakowianie sprzeciwiali się powstaniu wyższej uczelni w Poznaniu oraz włączeniu do niej Akademii Lubrańskiego. Dowodzili, że szkoła Lubrańskiego jest filią krakowskiej uczelni, a zatem nie potrzeba już tworzyć owej uczelni w stolicy Wielkopolski. Po stronie Krakowa opowiadali się m.in.: biskup płocki Michał Poniatowski, najmłodszy brat króla, cieszący się jego zaufaniem, biskup Massalski przewodniczący KEN oraz jeden z jej członków, a jednocześnie rektor Akademii Krakowskiej, Hugo Kołłątaj. Kołłątaj odpierał argumenty dowodząc, że obsada profesorska Akademii Poznańskiej i program nauczania nie gwarantuje spełnienia oczekiwań Komisji, gdyż zbyt mało miejsca poświęcono naukom empirycznym, natomiast żaden z podanych przez Rogalińskiego profesorów nie wyróżniał się szczególnie na polu nauki, no może poza samym rektorem. Rogalińskiemu udało się pozyskać jedynie wspomnianego już Sułkowskiego i kilku dygnitarzy.
Hugo Kołłątaj,
Wizytator Rogaliński
W 1774 r. sprawa Akademii Poznańskiej stanęła na posiedzeniu Komisji Edukacji Narodowej, jednakże nie doszło tam do żadnych rozstrzygnięć. Za to, czy to w uznaniu zasług i w dowód zaufania, czy też aby zapewnić Rogalińskiemu tyle roboty, aby nie myślał już o uniwersytecie, mianowano go wizytatorem szkół pojezuickich i pijarskich w wielu miastach Wielkopolski i poza nią, m.in. w Lesznie, Trzemesznie, Gnieźnie, Miejskiej Górce, Wschowie, Włocławku, Kaliszu, Toruniu, Łęczycy, Rawie, Łowiczu, Radziejowie, Piotrkowie, Rydzynie i Wieluniu. Funkcja wizytatora pochłaniała siły i czas Rogalińskiego, do tego stopnia, że nie miał możliwości kontynuować starań o poznańską uczelnię wyższą. Nad sprawą Akademii Poznańskiej miał czuwać książę Sułkowski, ale został w 1776 r. wojewodą kaliskim i zdaje się, przestał interesować się szkołą. Obowiązki wizytatora spowodowały, że Rogaliński przestał dbać także o majątek byłego kolegium. Część instrumentów do obserwacji astronomicznych wywiózł do Warszawy ksiądz Gawroński.
Rok 1780 r. przyniósł ostateczne rozstrzygnięcie, niestety, niekorzystne dla Poznania. Komisja opracowała nową strukturę szkolnictwa w Rzeczypospolitej. Rangę szkół wyższych przyznano uczelniom w Krakowie i Wilnie. Akademia Poznańska i Akademia Lubrańskiego zostały rozwiązane i połączone w jedną szkołę wydziałową, mającą rangę szkoły średniej, podporządkowanej Akademii Krakowskiej. Ksiądz Rogaliński, rozgoryczony upadkiem swoich planów, podał się do dymisji. Wycofał się także z działalności naukowej, skupiając wyłącznie na sprawach kościelnych. W 1783 r. wybitny naukowiec Jędrzej Śniadecki, działając z polecenia KEN wywiózł z Poznania do Krakowa resztę przyrządów fizycznych i astronomicznych. W tym samym roku rozebrano wieże do obserwacji astronomicznych przy byłym kolegium jezuickim w Poznaniu. Tak zakończyły się marzenia ks. Rogalińskiego o poznańskim uniwersytecie.
Nieudana próba stworzenia poznańskiej uczelni wyższej w Poznaniu podjęta przez ks. Rogalińskiego była ostatnią w okresie przedrozbiorowym. Władze pruskie nie zgadzały się na powstanie uniwersytetu w Poznaniu. Dla Polaków pewną namiastką uczelni wyższej było gimnazjum św. Marii Magdaleny i Poznańskie Towarzystwo Przyjaciół Nauk, jednakże na uniwersytet z prawdziwego znaczenia trzeba było poczekać do 1919 r.
Źródło:
Chłapowski F., Józef Rogaliński. Uczony poznański czasów Oświecenia. Fizyk, astronom, pedagog, Poznań 2007.
Drozdowski M., Tradycje akademickie Poznania w XVIII wieku, w: Alma Mater Posnaniensis. W 80. rocznicę utworzenia Uniwersytetu w Poznaniu, praca zbiorowa pod redakcją P. Hausnera, T. Jasińskiego i J. Topolskiego, Poznań 1999.
Forycki M., Próby utworzenia uczelni o europejskiej renomie w XVIII-wiecznym Poznaniu, w: Vivat Academia! 400 lat tradycji akademickich Poznania. Wydawnictwo Pokonferencyjne CTK TRAKT.