WYKLĘCI, MIKOŁAJCZYK I PRYMAS WYSZYŃSKI
I prymas Wyszyński i Stanisław Mikołajczyk są dziś bezsprzecznie uznawani przez wszystkich za wielkich Polaków i patriotów. A powiedzieć, że byli oni do działań Wyklętych nastawieni krytycznie, to jednak uciekać w eufemizm. Ich przykłady przywołuję, by słuszny, choć często charakterystyczny dla nas przesadny zapał czczenia Wyklętych sprowadzić do jakichś właściwych proporcji.
1 marca kolejny raz obchodziliśmy Dzień Żołnierzy Wyklętych. W całej Polsce odbyły się liczne i wzniosłe uroczystości patriotyczne. Sam uczestniczyłem w widowisku słowno – muzycznym przygotowanym przez młodzież szamotulskich szkół.
Bardzo dobrze, że ten dzień obchodzimy. Bo przecież przez lata PRLu o Wyklętych nie było mowy. Sam pamiętam, jak w dzieciństwie zetknąłem się z nim czytając tablicę na stacji kolejki na zakopiańską Gubałówkę. Tablica mówiła coś o skrytobójczych kulach band reakcji, od których zginęli tam funkcjonariusze MO. Ojciec tłumaczył mi wtedy, że te „bandy reakcji” to właśnie Wyklęci.
No dobrze. Ale dlaczego o tym piszę? A no piszę, bo mam wrażenie, że w sprawie Wyklętych wpadamy w pewną – charakterystyczną dla nas Polaków – przesadę. Że oto kreślimy tę powojenną rzeczywistość, jako czarno – białą. Rzeczywistość, w której były niemal wyłącznie postawy Łupaszki, Zapory, czy Kurasia, a z drugiej – tych, co wybijali im zęby, albo strzelali w tył głowy.
Tymczasem tak nie było. Wyklęci byli, bowiem tylko pewną skrajną formą oporu wobec komunistycznej dyktatury. Formą oporu uważaną przez wielu, równie gorących jak oni patriotów – i nie bez racji – za irracjonalną i bezsensowną. Czy patriotą nie był prymas Wyszyński? Albo Stanisław Mikołajczyk?
A przecież pierwszy z tychże był architektem porozumienia z komunistami, podpisanego 14 lutego 1950 roku, które mówiło między innymi, iż Kościół katolicki, potępiając zgodnie ze swymi założeniami każdą zbrodnię, zwalczać będzie również zbrodniczą działalność band podziemia oraz będzie piętnował i karał konsekwencjami kanonicznymi duchownych, winnych udziału w jakiejkolwiek akcji podziemnej i antypaństwowej. Drugi zaś w listopadzie 1945 w czasie zjazdu Polskiego Stronnictwa Ludowego potępił bratobójcze mordy dokonywane przez Narodowe Siły Zbrojne i nieprzejednaną postawę emigracji oraz dał się wybrać do Sejmu Ustawodawczego.
Powtórzę to jeszcze raz. I prymas Wyszyński i Stanisław Mikołajczyk są dziś bezsprzecznie uznawani przez wszystkich za wielkich Polaków i patriotów. A powiedzieć, że byli oni do działań Wyklętych nastawieni krytycznie, to jednak uciekać w eufemizm. Ich przykłady przywołuję, by słuszny, choć często charakterystyczny dla nas przesadny zapał czczenia Wyklętych sprowadzić do jakichś właściwych proporcji. I na koniec. W ramach tychże proporcji. Kiedy widzę notabli obecnej władzy sprawiających wrażenie jakby to dopiero oni nadali tym obchodom należytą rangę, jakby wyborcze zwycięstwo PiS było prostą kontynuacją walk Łupaszki i Zapory, to przypominam tylko, że Narodowy Dzień Pamięci "Żołnierzy Wyklętych" ustanowił Sejm uchwałą z 3 lutego 2011 roku. Za rządów Platformy Obywatelskiej i prezydentury Bronisława Komorowskiego.
Tu polityka zaczyna swój dzień: www.300polityka.pl
Poznań 2.0 - najważniejsi w jednym miejscu - bo informacja nie musi być nudna http://miastopoznaj.pl/
Wielkopolski Portal Osób Niepełnosprawnych – www.pion.pl