WŁOSI W DAWNYM POZNANIU
Jak już wielokrotnie pisałem, w nowożytnym Poznaniu mieszkali obok siebie nie tylko Polacy, Niemcy i Żydzi, ale także Grecy, Ormianie, Szkoci i Włosi. Dziś przedstawię tę ostatnią grupę narodowościową, która należała do najbardziej różnorodnych spośród wszystkich zamieszkujących niegdyś Poznań.
Ojczyzna artystów, kochanków i trucicieli
Włochy na przełomie średniowiecza i nowożytności przeżywały bodaj najpiękniejszy i najciekawszy okres w swoich bogatych dziejach. Jak wszyscy wiemy, Italia była wówczas wyłącznie pojęciem geograficznym i pozostała nim aż do XIX wieku. Półwysep Apeniński zajmowało kilkanaście większych i mniejszych państw o różnorodnych ustrojach politycznych, historii i kulturze. Tu narodził się renesans, żyli i działali najwybitniejsi artyści, architekci i mecenasi tamtych czasów. Chyba każdy z nas potrafiliby wymienić choć kilka nazwisk i przytoczyć część spośród wielu wielkich dzieł twórców włoskiego renesansu.
Cała Europa z ciekawością obserwowała nie tylko twórczość włoskich artystów, ale także zmagania o wpływy na półwyspie potężnych rodów książęcych: Medyceuszy, Sforzów, Estów, Gonazgów, Bentivoglich, Collonów, Orsinich, Viscontich, Malatestów i innych. Korzenie niektórych rodów (np. Collona i Orsini), sięgały wczesnego średniowiecza, inne (np. Sforzowie), wywodziły się… z chłopstwa lub mieszczaństwa, a ich protoplaści zdobyli trony i prestiż jako kondotierzy (organizatorzy i dowódcy oddziałów najemnych). Książęta żyli otoczeni przepychem, licznymi kochankami, gromadką nieślubnych dzieci i dziełami sztuki. Jako ciekawostkę można przytoczyć fakt, iż najcenniejszy obraz z polskich zbiorach, czyli „Dama z gronostajem” Leonarda da Vinci, to portret Cecylii Gallerani, kochanki księcia Mediolanu Ludovica Sforzy zwanego „il Moro” (bratanek Ludovica, Gian Galeazzo Sforza był ojcem naszej królowej Bony).
Częstym środkiem walki politycznej na półwyspie był sztylet i trucizna. Książęta włoscy bywali bardziej okrutni, niż władcy innych europejskich państw, a z całą bezwzględnością traktowali członków własnej rodziny, choć jednocześnie nie żałowali pieniędzy na książki i dzieła sztuki. Nawet rzymski dwór papieży nie był wolny od skandali seksualnych, intryg politycznych, przekupstwa i okrucieństwa.
Ot i w bardzo wielkim skrócie historia renesansowych Włoch. A skoro już mowa o papieżach, to musimy sobie uzmysłowić, że występowali oni od VIII wieku w podwójnej roli: jako najwyżsi dostojnicy Kościoła oraz jako władcy Państwa Kościelnego. Niektórzy z nich nie posiadali żadnych cech moralnych, które powinny wyróżniać głowę Kościoła, ale za to odznaczali się talentami politycznymi (Innocenty VIII, Aleksander VI), niektórzy woleli miecz i zbroję, niż modlitewnik i sutannę (Juliusz II). Byli wśród papieży renesansu wybitni intelektualiści i mecenasi sztuki (Pius II, Sykstus IV, Leon X), ale zdarzali się także wybitni duszpasterze (Paweł III). Po tym przydługim, ale mam nadzieję ciekawym wstępie, pora zajrzeć do Poznania.
Kupcy z Genui
W drugiej połowie XV wieku w wielu miastach polskich, w tym także i w Poznaniu, osiedliła się spora grupa kupców genueńskich. Było to związane ze zdobyciem genueńskich kolonii na Krymie przez Turków. Genueńczycy zakładali swoje warowne kolonie na Krymie już od XIII wieku, jednakże w latach 70. XV wieku, zostały one zajęte przez Turków osmańskich. Genueńczycy oddali się pod opiekę króla Kazimierza Jagiellończyka, ale on nie był w stanie udzielić im skutecznej pomocy. W związku z utratą czarnomorskich faktorii, kupcy genueńscy musieli znaleźć sobie inne rynki zbytu i tereny ekspansji handlowej. Ich wybór padł na państwo polsko-litewskie, które stanowiło pomost pomiędzy wschodem a zachodem, a więc było wymarzonym miejscem dla rzutkich włoskich kupców.
Najsłynniejszą i najbardziej wpływową rodziną genueńskich kupców w Poznaniu, był ród Permontorio. Głową rodziny był Paweł, zaliczany do najbogatszych włoskich kupców w państwie polsko-litewskim. Osiadł on w stolicy Wielkopolski ok. 1483 r. Pięć lat później nabył wraz z bratem Stefanem prawa miejskie i stał się obywatelem Poznania. Warunkiem przyjęcia poznańskiego obywatelstwa był zakup nieruchomości w mieście lub wpłata pewnej sumy pieniędzy do kasy miejskiej z przeznaczeniem na naprawę murów obronnych i baszt. Bracia kupili kamienicę w najbardziej reprezentacyjnej części miasta, czyli przy rynku. Była to prawdopodobnie obecna kamienica nr 89. Prócz tego, kupili także dworek na Rybakach. Paweł prowadził interesy na skalę europejską. Często wyjeżdżał do Lipska, Norymbergi, Liege, Torunia, Wilna i do Krakowa. Nie wiodło mu się jednak chyba aż tak dobrze, jak można by oczekiwać, bowiem często miał problemy z regulowaniem bieżących płatności, popadał w długi i był ścigany przez wierzycieli. W końcu stracił majątek.
Innym ciekawym kupcem z Genui zamieszkującym Poznań, był niejaki Augustyn Mazoni. Pojawił się w Poznaniu w 1503 r. Podobnie jak Permontorio, on również robił interesy na skalę europejską, ale miał nieco więcej szczęścia, niż jego rodak, bo nie zbankrutował. Co prawda, często popadał w długi, procesował się i to nie tylko z innymi kupcami, ale nawet z szlachtą, dostojnikami kościoła i senatorami Rzeczpospolitej. Kupował i sprzedawał nieruchomości, ale w końcu osiągnął sukces, a nawet ożenił się z poznanianką Anną, córką bogatego kupca Jana Krypy, z którym przez lata prowadził interesy. Oczywiście, źródła mówią także o innych kupcach genueńskich mieszkających w Poznaniu. Cześć mieszkała tu dużej, inni zaledwie kilka lat, jedni tonęli w długach i musieli uciekać przed wierzycielami, inni odnieśli sukces, a ich potomkowie zapewne żyją jeszcze w Poznaniu.
Uczeni
Poza kupcami, spotkać można było w Poznaniu także Włochów uprawiających inne zawody. Źródła wspominają o dwóch „doktorach”, ale nie wiadomo, czy byli to doktorzy nauk medycznych, czy też reprezentowali inne gałęzie nauki. Pierwszy, niejaki Ludwik „Ludovicus doctor Italicus”, pojawił się w Poznaniu zapewne w latach 80. lub na początku lat 90. XV wieku. Nic bliższego o nim nie wiemy poza tym, że wdał się w spór w rajcą miejskim Piotrem Adamem. Źródła nie wspominają czego dotyczył ów spór, ale musiał być poważny, skoro w 1495 r. król Jan Olbracht wydał w Lublinie pismo nakazujące powołać komisję złożoną z biskupa poznańskiego Uriela Górki, wojewody sieradzkiego Andrzeja Pampowskiego i Jana Ostroroga, kasztelana poznańskiego i starosty generalnego Wielkopolski, której celem było rozstrzygnięcie sporu. Szkoda, że nie zachowały się akta tej komisji, bo sprawa musiała być ważna, skoro zaangażowany był w nią sam król i czołowi dostojnicy państwa. O kolejnym włoskim „doktorze” imieniem Jan, którego źródła nazywają „Ioannes doctor Italicus”, wiadomo jeszcze mniej, ale jego imię pojawia się także w kontekście sporu prawnego. Miał on bowiem w 1521 r. zająć za długi sprzęty domowe złotnika Jakuba wespół i innymi wierzycielami. Zastanawiające, ilu poznańskich Włochów znamy dzięki sprawom sądowym.
Płyta nagrobna Filipa Kallimacha.
Z Poznaniem związany był przez jakiś czas również jeden z najwybitniejszych włoskich pisarzy-humanistów, Filippo Buonaccorsi, zwany Kallimachem (1437 – 1496). Buonaccorsi nazwał się Kallimachem na cześć starożytnego poety okresu hellenistycznego, Kallimacha z Cyreny, bibliotekarza pracującego w słynnej Bibliotece Aleksandryjskiej. W młodości Filip związał się z grupą humanistów – entuzjastów kultury starożytnego Rzymu, zwanej Akademią Rzymską, kierowaną przez Pomponiusa Leatusa. Członkowie Akademii ubierali się w rzymskie togi, oddawali cześć starożytnym bogom i marzyli o wskrzeszeniu republiki rzymskiej na gruzach Państwa Kościelnego. Wkrótce jednak wyszło na jaw, że niektórzy członkowie Akademii (w tym Kallimach) zamieszani byli w spisek na życie papieża Pawła II. Kallimach i inni musieli w pośpiechu opuścić Włochy. Filip przez wyspy greckie i Konstantynopol, dotarł do Polski. Przez jakiś czas przebywał na dworze arcybiskupa lwowskiego i uczonego humanisty, Grzegorza z Sanoka, aż wreszcie trafił na dwór Kazimierza Jagiellończyka. Został osobistym sekretarzem króla i nauczycielem jego synów, a późnej także doradcą Jana Olbrachta. W Poznaniu co prawda chyba nigdy nie był, a przynajmniej nic na to nie wskazuje, ale jest tu pewien budynek, który przez jakiś czas był jego własności. Chodzi mianowicie o kamienicę przy Starym Rynku, noszącą obecnie numer 51.
Kamienica ta należała do znanego nam już kupca rodem z Genui, Pawła de Promontorio. Ten zaciągnął dług u króla Jana Olbrachta i kamienica przy rynku miała stanowić zabezpieczenie tego właśnie długu. Wobec niemożności spłaty wierzytelności, kamienica wraz z dwoma podmiejskimi ogrodami, przeszła na własność króla, który oddał ją Kallimachowi, u którego sam kiedyś zaciągnął dług. Kallimach jednak nie był zainteresowany kamienicą i ogrodami i wkrótce sprzedał je mieszczce Barbarze Kaninie i jej spadkobiercom. Na tym epizodzie kończą się związki pisarza ze stolicą Wielkopolski.
Poselstwo Republiki Weneckiej
Zupełnie inny charakter miał pobyt w Poznaniu dwóch weneckich dyplomatów: Marka Dandolo i Pawła Capello w 1493 r. Po zajęciu Konstantynopola w 1453 r. i zajmowaniu kolejnych ziem na Bałkanach, Turcy zagrozili nie tylko Europie, ale przede wszystkim interesom handlowym i politycznym Republiki Weneckiej, przez wieki największej potęgi morskiej i kupieckiej basenu Morza Śródziemnego. Wenecja zbudowała swą potęgę właśnie na pośrednictwie w handlu pomiędzy wschodem i zachodem, natomiast rosnące w siłę Imperium Osmańskie mogło położyć kres nie tylko jej interesom handlowym, ale i zagrozić koloniom republiki i samej Wenecji. Nic więc dziwnego, że politykę zagraniczną Rzeczpospolitej Weneckiej od drugiej połowy XV aż do końca wieku XVII zdominowały konflikty z Turcją. Politycy weneccy podjęli więc próbę stworzenia wielkiej koalicji antytureckiej państw Europy Środkowej i Wschodniej. W tym celu posłowie weneccy: Marek Dandolo i Paweł Capello udali się najpierw na dwór króla Czech i Węgier Władysława II Jagiellończyka, najstarszego syna Kazimierza Jagiellończyka, ale wiele nie wskórali. Kiedy powrócili do Wenecji, rząd republiki skierował ich do Polski, gdzie właśnie zmarł Kazimierz Jagiellończyk, a nowym królem został Jan Olbracht.
Kamienica przy Starym Rynku 51.
Posłowie nie zastali jednak nowego króla w Krakowie, bowiem wyjechał ona do Poznania, zatem postanowili udać się za nim właśnie do tego miasta. Rzeczą wartą odnotowania i zapamiętania jest fakt, że Jan Olbracht pierwszy rok swego panowania spędził właśnie w Poznaniu, rezydując na tutejszym zamku. Tutaj m.in. przyjął hołd wielkiego mistrza krzyżackiego Johanna von Tieffena, a także przeprowadził wybór swego brata Fryderyka Jagiellończyka na arcybiskupa gnieźnieńskiego, przez co ten uzyskał godność prymasa Polski, a wkrótce król wystarał się o kapelusz kardynalski dla brata u słynnego papieża Aleksandra VI. Poselstwo zostało godnie przyjęte, ale poza wymianą grzeczności, popisami retorycznymi, bankietami i ucztami, posłowie wyjechali z niczym, choć spędzili w Poznaniu dwa miesiące i zostali hojnie obdarowani przez króla. Póki co, Jan Olbracht nie kwapił się do wojny z Turcją.
Jak widzimy, Włosi w Poznaniu przebywali w różnym charakterze i byli bardzo różnorodną grupą narodowościową. Niewielu jednak chyba spośród nich pozostało w Poznaniu na dłużej, choć zdołali zapisać się w pamięci współczesnych. Ponoć ulica Wenecjańska na Chwaliszewie zawdzięcza swą nazwę kolonii Wenecjan, którzy mieli ją kiedyś zamieszkiwać, ale póki co nie znalazłem dowodów potwierdzających tę hipotezę.
Źródło:
K. Kaczmarczyk, Włosi w Poznaniu na przełomie XV i XVI wieku, w: Antologia, „Kronika Miasta Poznania”, nr 3/4, 1990.
L. Sieciechowiczowa, Życie codzienne w renesansowym Poznaniu 1518 – 1619, Warszawa 1974.