O POZNAŃSKICH ŁAŹNIACH
Wbrew powszechnie panującej opinii o higienie osobistej w dawnych wiekach, średniowiecze nie było tak brudne, jak zwyklibyśmy uważać. Ludzie ówcześni lubili się kąpać i czynili to często, mimo nauki Kościoła, który kąpiele uważał za grzeszne folgowanie ciału. Duchowni zalecali powstrzymywanie się od ablucji, jako wyraz ascezy. Dopiero w późniejszych wiekach, od XVI do XVIII, częste mycie uznano za zbędne, a nawet szkodliwe dla zdrowia. Wobec trudności z dostępem do wody w miastach, chętnie korzystano z publicznych łaźni. Przyjrzyjmy się zatem funkcjonowaniem łaźni w dawnym Poznaniu.
U Słowian we wczesnym średniowieczu, dominowały łaźnie parowe, w których para powstawała przez polanie wodą rozgrzanych kamieni. W kronice Galla Anonima znajdujemy informację, że Bolesław Chrobry zęsto brał tego typu kąpiele. Zapewne łaźnia parowa znajdowała się w ówczesnym Poznaniu na Ostrowie Tumskim. W średniowieczu istniała swoista dwoistość w podejściu do spraw higieny. Kościół propagował umartwianie ciała i brak higieny. Książę Przemysł I nie kąpał się przez cztery lata, aby w ten sposób wyrazić swą wiarę i skruchę za popełnione grzechy. Święci, których życia przedstawiano w tzw. żywotach świętych również przez wiele lat powstrzymywali się od kąpieli, co traktowano jako godny naśladowania przykład pogardy dla ciała w imię zbawienia duszy. Lekarze natomiast zalecali zimne i gorące kąpiele, uważając, że zapobiegają one wielu chorobom. Łaźnie traktowano trochę jak szpitale i uważano za instytucje pomagające utrzymać zdrowie mieszkańców miast. Cechy nakazywały wręcz swoim członkom korzystanie ze łaźni miejskich, pod karą pieniężną. Zarówno mistrzowie jak i czeladnicy zmuszeni byli brać kąpiele w łaźniach nie rzadziej, niż raz na dwa tygodnie. Z tego obowiązku zwolnieni byli tylko ci, którym zdrowie na to nie pozwalało. Kąpiele miały odbywać się w godzinach pracy. Przed świętami kościelnymi z kasy miejskiej płacono za kąpiele wszystkich urzędników miejskich, od burmistrza, po strażników. Dzięki temu, nastąpił rozwój łaziebnictwa a także poprawił się stan zdrowia przeciętnego obywatela miasta.
Łaźnie były niezwykle ważnymi instytucjami w każdym mieście. Były one nie tylko miejscem, gdzie brano kąpiele, ale także można było się ogolić, przystrzyc włosy, poradzić się lekarza, zjeść coś, wypić, a także... skorzystać z usług prostytutek, choć było to teoretycznie zabronione. Stąd też wielu duchownych postrzegało łaźnie publiczne jako miejsce rozpusty. Funkcjonowanie łaźni wymagało sporej ilości wody, dlatego były one budowane w pobliżu cieków wodnych lub studni. Czasami budowano kanały doprowadzające wodę z rzek: Warty, Bogdanki i Cybiny, albo z fosy. Łaźnia składała się z dwóch izb, oddzielnych dla kobiet i mężczyzn. Najważniejszym elementem łaźni był piec, na którym ogrzewano kamienie, które następnie polewano wodą, aby uzyskać parę. Korzystający z tego typu kąpieli, chłostali się rózgami brzozowymi, a później polewali zimną wodą. Od XVI wieku łaźnie parowe były stopniowo wypierane przez wanny, początkowo drewniane lub kamienne, a później miedziane. Do wanien wodę doprowadzano za pomocą rynien i rur, a wodę ciepłą grzano w kotłach. Łaźnie był otwarte we wszystkie dni tygodnia, z wyjątkiem niedziel i świąt. Klienci przychodzili z własnymi ręcznikami i prześcieradłami, a kobiety z koszulą łaziebną i czepcem.
Z czasem budynki łaźni rozbudowywały się. Oprócz pomieszczeń służących kąpielom, budowano też izby, w których odpoczywano po kąpieli, a także dokonywano innych zabiegów higienicznych i leczniczych, jak: stawianie baniek, wyrywanie zębów, nastawianie złamanych kości, puszczanie krwi, itp. Czynności te wykonywali łaziebnicy bądź cyrulicy. Wraz z rozwojem miasta i zwiększaniem się liczby jego mieszkańców, rosła liczba łaźni. W Poznaniu istniało ich kilkanaście, m. in.: przy ulicy Woźnej, na Piaskach, na Chwaliszewie, na Ostrówku i Ostrowie Tumskim, na zamku królewskim, na Czapnikach za bramą Wrocławską, na Rybakach, przy szpitalach: św. Ducha, św. Łazarza i św. Krzyża. Starano się także zapewnić możliwość korzystania z łaźni dla ubogich, chorych i uczniów, stąd liczne fundacje na rzecz tych grup społecznych. W niektórych łaźniach ubodzy mogli za darmo wykąpać się i ogolić w określone dni tygodnia, przed południem.
Łaźnią zarządzał profesjonalny łaziebnik. Miasto lub kapituła wynajmowała mu łaźnię za z góry ustaloną, roczną opłatą. Łaziebnik wynajmował ludzi do pomocy, którzy na codzień masowali, szorowali, myli, wycierali i bili rózgami klientów. Dostarczali też wodę. Wszelkie remonty i naprawy łaźni oraz sprzętów potrzebnych do mycia odbywały się na koszt miasta. Prowadzenie łaźni było zajęciem bardzo dochodowym. Wpływał na to wymóg częstych kąpieli i wzrost zamożności obywateli Poznania w XV wieku. Nic więc dziwnego, że łaziebnicy należeli do najzamożniejszej grupy społecznej w mieście. Niestety, wraz z bogactwem nie szedł w parze prestiż tego zawodu. Łaziebnicy nie byli dopuszczani do żadnych eksponowanych urzędów w mieście, a ich synów niektóre cechy nie dopuszczały do nauki zawodu. Profesja łaziebników należała do zawodów uważanych za „nieczyste”, podobnie jak np. chirurdzy, czy kaci, stąd poza dochodem, zawód ten nie przynosił chwały.
Kres świetności łaźniom publicznym położył okres renesansu. Zadziwiające, że choć w tym czasie propagowano kult zdrowego ciała, to nie szło to w parze z szacunkiem dla higieny osobistej. Lekarze kwestionowali dobroczynny wpływ kąpieli na zdrowie. Niektórzy uważali wręcz, że częste kąpiele po prostu szkodzą. Ciekawe, czy wówczas powstało słynne powiedzenia: „częste mycie skraca życie”? Pogląd ten utrzymał się niestety aż do XIX wieku. W okresie nowożytnym, zamiast częstych kąpieli, preferowano częste zmiany odzieży, a przykry zapach maskowano perfumami. Cechy stopniowo wycofywały się z restrykcyjnych przepisów odnoszących się do czystości, a liczba łaźni miejskich gwałtownie zmalała. W pierwszej połowie XVII wieku było w Poznaniu 8 łaźni publicznych, ale w drugiej połowie już tylko 3, a w XVIII wieku ostała się zaledwie... jedna. Nie lepiej było w innych miastach europejskich. W pierwszej połowie XVII wieku w liczącym 500 tys. mieszkańców Paryżu funkcjonowały zaledwie 2 łaźnie! Odwrót od średniowiecznej czystości widoczny był w stopniowym ubożeniu się łaziebników. Pod koniec XVI wieku pojawiło się nawet powiedzenia „ubogi jak łaziebnik”. Zanik łaźni przyczynił się do niewątpliwie do pogorszenia stanu higieny osobistej, zwłaszcza wśród ubogiej części społeczeństwa. Ciekawostką jest fakt, że ustanowione w 1725 roku w Wielkiej Brytanii przez króla Jerzego I, wysokie odznaczenie wojskowe, nazywano Orderem Łaźni. Nazwa odnosiła się do konieczności udania się do łaźni przed przyjęciem tego orderu. Skoro w ten sposób angielski monarcha musiał motywować swoich podwładnych do kąpieli, nie świadczyło najlepiej o stanie higieny osobistej w Europie tamtych czasów.
Dopiero w XIX wieku stopniowo odkrywano na nowo dobroczynne skutki częstych kąpieli. Nie od razu jednak przekonano się do nich. Honoré de Balzac ponoć panicznie bał się kąpieli, przekonany o tym, że szkodzi ona na ścięgna. W Poznaniu dopiero od połowy XIX wieku zaczęto w budować łazienki w domach. Powróciły też do łask łaźnie publiczne, wyposażone w natryski lub wanny. W 1866 roku w Poznaniu były trzy łaźnie publiczne, a w 1910 roku było już ich pięć. Przypomnijmy jednak, że w średniowieczu było w stolicy Wielkopolski o wiele więcej łaźni, a przecież miasto było znacznie mniejsze i miało mniej mieszkańców, niż w drugiej połowie XIX wieku. Trudno więc uważać średniowiecze za okres ciemnoty, zabobonu i alergii na czystą wodę.
Źródło:
A. Kaniecki, Poznań. Dzieje miasta wodą pisane, Poznań 2004.