ROMAN MAY I JEGO PRZEMYSŁOWE IMPERIUM
Nazwisko Romana Maya jest raczej znane poznaniakom, zwłaszcza tym ze Starołęki, a także mieszkańcom Lubonia. Na ogół kojarzy się ono z fabryką chemiczną, którą w istocie założył, jednak jego spadkobiercy, a wśród nich przyszły prezydent Poznania Cyryl Ratajski, rozwinęli biznes Maya do rozmiarów koncernu o międzynarodowym zasięgu.
Dzieje rodzinnej fortuny Mayów przypominają bohaterów serialowej Dynastii, z tą wszakże różnicą, że dzieci Romana Maya nie odnajdywały się w cudowny sposób na całym świecie. May, w przeciwieństwie do Blake’a Carringtona, nie wzbogacił się na ropie, a na nawozach sztucznych. W rodzinie Mayów nie było też kobiet o urodzie i charakterze Alexis. Fortuna rosła, rodzina przejmowała kolejne przedsiębiorstwa, ale nic nie trwa wiecznie. Skutki światowego kryzysu z 1929 roku nie ominęły i Poznania. Kilka nietrafionych inwestycji okazało się zabójcze w kryzysowym okresie. Rodzinne imperium Mayów upadło.
Roman May pochodził ze spolszczonej niemieckiej rodziny, osiadłej w Wielkopolsce już na pewno w drugiej połowie XVIII wieku. Ojciec Romana Jan, zamieszkał w Szamotułach i prowadził warsztat dekarski. Roman urodził się w tym mieście 24 stycznia 1846 roku. Uczył się w szkole elementarnej w Szamotułach, a potem wstąpił do słynnego Gimnazjum św. Marii Magdaleny w Poznaniu. Uczęszczał tam w latach 1857-1863. Na wieść o wybuchu powstania styczniowego, wyruszył wraz z kolegami do Królestwa Polskiego, lecz nie zdążył wziąć udziału w walkach, gdyż został aresztowany na granicy prusko-rosyjskiej w okolicach Słupcy. Osadzono go na jakiś czas w areszcie i wydalono z gimnazjum. Po wyjściu z więzienia, zapisał się do gimnazjum w Gnieźnie, ale go nie ukończył. Maturę zdał ostatecznie w 1869 roku w Głogowie.
Po maturze został przyjęty na Wydział Filozoficzny Uniwersytetu Wrocławskiego. Studiował filologię, ale chodził też na wykłady z nauk przyrodniczych. Na krótko musiał przerwać naukę, gdyż został powołany do odbycia służby wojskowej w związku z wybuchem wojny francusko-pruskiej 1870-71. Po powrocie z wojska, kontynuował przerwane studia. W 1874 roku otrzymał stopień doktora filozofii. Przez pewien czas był asystentem znanego botanika wrocławskiego, profesora Ferdinanda Juliusa Cohna, który wraz z Robertem Kochem (odkrywcą m. in. bakterii wywołujących cholerę i gruźlicę) i Ludwikiem Pasteurem, uznawany jest za ojca bakteriologii. W latach 1875-76 uczy chemii w gimnazjum realnym w Poznaniu, ale wkrótce zrezygnował z pracy z powodu coraz większego nacisku władz na germanizację szkolnictwa. Wyjechał następnie na krótki czas do Drezna na praktykę zawodową w fabryce nawozów sztucznych. W międzyczasie bogato ożenił się z Heleną Marią Kratochwillówną, a dzięki pomocy finansowej teścia, kupił w 1877 roku trochę ziemi w podpoznańskiej wówczas Starołęce i postanowił wybudować tam fabrykę sztucznych nawozów fosforanowych. Fabryka zastała uruchomiona już w rok później. Jednocześnie May nauczał gorzelnictwa w ufundowanej przez filozofa i działacza społecznego Augusta Cieszkowskiego, Szkole Rolniczej im. Haliny w Żabikowie.
W fabryce Maya produkowano superfosfat, którego głównymi odbiorcami, oprócz wielkopolskich chłopów, byli też rolnicy z Galicji i Kongresówki. Zakłady szybko rozbudowały się i modernizowały. Fosforyty, główny surowiec do produkcji nawozów sztucznych, sprowadzono początkowo z kopalń na Kaukazie, a w wkrótce z nawet z Tunezji. Roman May miał naturę społecznika, więc zaangażował się w pracę organiczną. Udzielał się w Centralnym Towarzystwie Gospodarczym, w Towarzystwie Przemysłowym oraz w Towarzystwie Pożyczkowym. W 1880 roku został członkiem zwyczajnym Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk, działając aktywnie w Wydziale Przyrodniczym PTPN. W 1883 roku został kustoszem zbiorów przyrodniczych PTPN i pozostał nim do śmierci. Oprócz tego udzielał się jako wykładowca i popularyzator wiedzy przyrodniczej Jego wykłady obejmowały biologię, chemię i geologię. Nadmiar zajęć doprowadził jednak do znacznego pogorszenia się stanu zdrowia tego fabrykanta-społecznika. Zmarł niespodziewanie 2 kwietnia 1887 roku w wieku zaledwie 41 lat. Jego życie było może krótkie, ale jakże intensywne. Został pochowany na cmentarzu Świętomarcinskim, a w czasie II wojny światowej, grób przeniesiono na cmentarz w Luboniu. Pozostawił po sobie syna Kazimierza i cztery córki: Stefanię (w niektórych źródłach występuje jako Helena), Halinę, Stanisławę i Romanę. W 1917 roku rodzina utworzyła „Fundusz im. dra Romana Maya”, z którego zyski przeznaczono na utrzymanie zbiorów przyrodniczych PTPN.
Po śmierci Maya, kierownictwo fabryki objął jego szwagier, Jan Paczkowski. W 1911 współwłaścicielem zakładu został zięć Romana Maya, mąż jego córki Stanisławy, adwokat Cyryl Ratajski. Przeniósł się wraz z żoną do Poznania z Raciborza, gdzie prowadził kancelarię adwokacką. W 1919 roku Ratajski przekształcił fabrykę na Starołęce w spółkę akcyjną pod nazwą „Chemiczna Fabryka dr Roman May, Towarzystwo Akcyjne”. Do 1922 roku, Ratajski pełnił funkcję prezesa rady nadzorczej. Musiał jednak zrezygnować z prezesowania, gdyż wybrano go na prezydenta Poznania. Od 1919 roku datuję się gwałtowny wzrost potęgi zakładów chemicznych Romana May. W tym roku przejęto bowiem fabrykę nawozów sztucznych Moritza Milcha w Luboniu, gdzie wkrótce umiejscowiono główną fabrykę rodziny Mayów. W 1924 roku fabryka Maya przejęła też fabrykę „Superfosfaty Kujawskie” we Włocławku. W 1926 roku firma rozpoczęła wykup akcji „Browarów Huggera” w Poznaniu. W budynkach po tychże Browarach znajduje się znana obecnie każdemu poznaniakowi Galeria Handlowa „Stary Browar”. Przejęcie Browarów zakończyło się w 1930 roku i wkrótce stało się to jedną z głównych przyczyn klęski zakładów Maya.
W 1929 roku wybuchł w Stanach Zjednoczonych Wielki Kryzys ekonomiczny, który szybko rozlał się po całym świecie i dotarł wkrótce do Poznania. Odczuły go również zakłady Maya. Produkcja w fabrykach spadła, gdyż spadł popyt na nawozy sztuczne. Rolnicy ograniczyli wydatki na nawozy i wkrótce ich produkcja stanęła. Najpierw unieruchomiono fabryki na Starołęce i we Włocławku w 1930 roku, a rok później, także w Luboniu.
Do światowego kryzysu doszły jeszcze nietrafione inwestycje w „Browarach Huggerów”. Kryzys z 1929 roku okazał się na tyle poważny, że doprowadził nawet do spadku spożycia piwa. Sprzedaż tego wyśmienitego napoju w zachodnich województwach spadła z 783 tys. hektolitrów w 1929 roku, do 337 tys. hektolitrów w roku 1933. Nie poprawiło to oczywiście kondycji finansowej firmy. Ponadto, spadkobiercy Romana Maya, liczyli na zyskowny eksport słodu do USA, chcąc tym samym uzyskać dywizy na zakup fosforytów i pirytów, głównych surowców do produkcji nawozów sztucznych. Nadzieje na eksport nie spełniły się ze względu na szalejący za oceanem kryzys. Przeprowadzono też bardzo kosztowne remonty browaru przy Półwiejskiej oraz zbudowano nową słodownię. Licząc na zyski płynące z Powszechnej Wystawy Krajowej (PeWuKi) w 1929 roku, wybudowano restauracje „Browarów Huggera” przy ul. Śniadeckich i w Parku Wilsona. Liczono, że przyciągnie ona gości odwiedzających wystawę, a przy okazji rozreklamuje piwo z tego browaru wśród poznaniaków. Niestety, ta inwestycja również przyniosła same straty. Browar sprzedawał piwo w ilościach odpowiadających zaledwie 10% swej zdolności produkcyjnej. Ogółem, cały alians spółki z Browarami Huggera, przyniósł firmie 10 mln zł strat.
Rada Nadzorcza spółki zbagatelizowała kryzys, uznając go za przejściowe trudności. Nie wprowadzono polityki oszczędnościowej, nie ograniczono produkcji i nie zredukowano załogi. Kiedy okazało się, że jest naprawdę źle, zwrócono się o pomoc do banków. Pieniądze zgodził się pożyczyć Bank Polski, który jednak zbyt pochopnie wyraził zgodę na pożyczkę i poniósł na tej operacji wielkie straty. Pojawiły się pogłoski o malwersacji. Dyrektor Banku Polskiego w Poznaniu został karnie przeniesiony do Wilna, gdzie wkrótce popełnił samobójstwo, choć nie wiadomo do końca z jakiego powodu. Długi i zobowiązania spółki rosły, a fabryki nawozów sztucznych pozostały zamknięte do wybuchu II wojny światowej. Próbowano je sprzedać drogą licytacji, ale nie znaleźli się chętni. Po wojnie zakłady zostały znacjonalizowane. Tymczasem spółka znalazła się w stanie upadłości. Długi firmy nigdy nie zostały spłacone. Dawne Browary Huggrów w 1937 roku wzięła w dzierżawę firma Browar Związkowy Związku Restauratorów.
Dzieło niezwykle pracowitego i zaradnego przemysłowca, społecznika i intelektualisty Romana May, rozpadło się wskutek błędnych decyzji jego spadkobierców. Nie potrafili oni dostrzec w porę niebezpieczeństw, jakie niósł ze sobą Wielki Kryzys, choć nie oni jedyni. W tamtych latach upadło wiele wielkich firm i fortun, nie tylko zresztą w Polsce. Jedno pozostaje pewne, nazwisko Romana Maya zapisało się złotymi zgłoskami w dziejach poznańskiej i wielkopolskiej przedsiębiorczości.
Źródło:
A. Dzięczkowski, Roman May, w: Wielkopolski Słownik Biograficzny, praca zbiorowa pod redakcją A. Gąsiorowskiego i J. Topolskiego, Warszawa, Poznań 1983.
S. Leitgeber, Roman May i jego rodzina, w: Inteligencja poznańska. Historia i wspomnienia, „Kronika Miasta Poznania, nr 2, 1998.
Dzieje Poznania w latach 1793 – 1945, praca zbiorowa pod redakcją J. Topolskiego i L. Trzeciakowskiego, Warszawa – Poznań 1994.