Nitras daje Kaczyńskiemu dziecięce buciki. Co z tego wynika?
Kogo ja bym widział, w takiej komisji, aby tak się nie stało?
Widziałam na przykład trzech byłych prezesów Trybunału Konstytucyjnego, profesorów Andrzeja Zolla, Andrzeja Rzeplińskiego i Jerzego Stępnia. Widziałbym byłą premier Hannę Suchocką, która przecież przez wiele lat zasiadała w Watykanie właśnie w takiej komisji, Widziałbym Rzecznika Praw Obywatelskich Adama Bodnara. Różnimy się poglądami, ale uważam go za człowieka rzetelnego i uczciwego. Mógłby takiej komisji zasiąść też były Rzecznik Praw Dziecka Marek Michalak, a ze strony kościelnej arcybiskupi Wojciech Polak i Grzegorz Ryś. Widziałbym też w takiej komisji również przedstawiciela czy przedstawicieli ofiar. Obejrzałem wczorajsze posiedzenie Sejmu, na którym debatowano o podwyższeniu kar za przestępstwo pedofilii. Dokładnie mówiąc, obejrzałem tę scenę, w której Sławomir Nitras próbował wręczyć Jarosławowi Kaczyńskiemu dziecięce buciki. Powiem szczerze – po obejrzeniu tego - jestem pełen najgorszych przeczuć, co będzie się działo dalej. Dlaczego? Bo przecież tak naprawdę, ten spór toczył się o to, czy i kiedy powołać komisję śledczą, która miałaby zbadać problem przestępstw pedofilnych ludzi Kościoła. Najpierw warto jedną rzecz uporządkować, co do samego faktu wręczenie dziecięcych bucików przez posła Nitrasa Jarosławowi Kaczyńskiemu. Te buciki, są symbolem przestępstwa pedofilii. Otóż jak na razie, nikt nie podał żadnych faktów, które by wskazywały na to, że za obecnej władzy organy państwa coś w tych sprawach tuszowały, albo były opieszałe. Powtarzam – jak na razie. Jakby się okazało, że tak rzeczywiście było, to moim zdaniem wtedy, to symboliczne wręczanie dziecięcych bucików Jarosławowi Kaczyńskiemu miałoby jakieś uzasadnienie. Dlaczego? To jest dość oczywiste. Jeśli miałoby się okazać, że w tej sprawie zawiódł wymiar sprawiedliwości, to wtedy będzie to wina tego, kto w Polsce posiada dziś najwyższą władzę. Nie premier, nie prezydent, tylko - całkiem poza konstytucyjnie - prezes PiS-u. Taki mamy klimat. Na razie jednak, na taką sytuację nie ma żadnych dowodów. To chcę powiedzieć jasno. Z drugiej strony, Jarosław Kaczyński zbiera dziś gorzkie owoce swojego politycznego romansu z hierarchami kościelnymi. Przez lata mógł to zaliczać jako sukces. Trochę miłych słów, nieco pieniędzy, i głosy wielu tych, dla których instrukcje księży i biskupów były ważne, lądowały w większości po stronie PiS-u. Każda moneta ma jednak dwie strony. Gdy teraz Kościół jest w trudnym położeniu, to w sposób naturalny zbitka myślowa, że PiS to Kościół – która przez lata bardzo owocowała Jarosławowi Kaczyńskiemu - okazuje się dla niego obciążeniem. Oto właśnie płaci za chwytliwe hasło wyborcze, że kto podnosi rękę na Kościół ten podnosi rękę na Polskę. Płacą za to też niestety hierarchowie, no i my, ludzie wierzący. Dlaczego? No bo gdyby przez lata nie korzystali – chyba z zadowoleniem – z tego sojuszu z PiSem, to dziś byłby to nadal poważny kryzys ale eklezjalny, ale nie byłby wykorzystywany politycznie. A przynajmniej nie aż tak bardzo. No, ale skoro przez lata utarło się, że Kościół to PiS, no to z jednej strony dziś ciąży to Jarosławowi Kaczyńskiemu, a z drugiej strony Kościół znalazł się wewnątrz wojny między rządzącymi, a opozycją. Czego symbolem były bowiem buciki dziecięce, które poseł Nitras wręczał prezesowi PiS? One były elementem domagania się komisji śledczej, w sprawie kościelnej pedofilii. Nie twierdzę, że gdyby nie było otwartego sojuszu PiSu z Kościołem, to taka komisja by nie powstała. Może by i powstała, tyle tylko, że w dużo spokojniejszej atmosferze, a tak, ci którzy się nie domagają może i chcą rozwiązać ten problem, ale z całą pewnością pierwszą ich motywacją jest dołożyć PiSowi. To dla każdego polityka jest szczególna okazja zwłaszcza w kampanii wyborczej. Przez lata, wielu hierarchów i księży, ręka w rękę z PiSem bawiło się zapałkami, a teraz jest zdziwienie, że nagle wybuchł pożar i parzy w ręce wszystkich bawiących się. Jest jednak druga strona, związana z tymi smutnymi, wczorajszymi wydarzeniami. Otóż Grzegorz Schetyna, w duchu, o którym pisałem powyżej, zapowiedział już, że jeśli opozycja wygra wybory, to powołanie takiej komisji będzie jednym z pierwszych kroków nowej władzy. Pytanie, co by to miało być? To nie może być sejmowa komisja śledczą sensu stricto, bo ona możesz składać wyłącznie posłów, ale rozumiem że byłoby to coś jednak na wzór komisji śledczej. A skoro tak, to warto przypomnieć, w jakich warunkach się taką komisję powołuje. Otóż powołuje się ją wtedy, kiedy widać, że organy państwa w danej sprawie nie działają. Więc jeśli ja miałbym opisać, jakbym to widział, to widziałbym to tak: najpierw trzeba by dać trochę czasu – ale ten czas nie może trwać w nieskończoność – hierarchom na zgłoszenie poszczególnych spraw do prokuratury. Jeśli by to nie zadziałało, do akcji wkracza prokuratura. A jeśli ta nie działa – w duchu opisanego przeze mnie powyżej sojuszu Jarosława Kaczyńskiego z hierarchami – to wtedy dopiero zastanawiałbym się nad taką komisją. No tak, ale ja myślę chyba bardziej w duchu logiki prawnej, a wypadki toczą się niestety w duchu logiki wyborczej. I wreszcie na koniec. Jak powinna wyglądać taka komisja? Szczerze mówiąc, jako katolik i człowiek Kościoła, obawiam się wszystkiego najgorszego. Obawiam się, że jej skład może niestety dyktować logika tramwajowego antyklerykalizmu. Kogo ja bym widział, w takiej komisji, aby tak się nie stało? Widziałam na przykład trzech byłych prezesów Trybunału Konstytucyjnego, profesorów Andrzeja Zolla, Andrzeja Rzeplińskiego i Jerzego Stępnia. Widziałbym byłą premier Hannę Suchocką, która przecież przez wiele lat zasiadała w Watykanie właśnie w takiej komisji, Widziałbym Rzecznika Praw Obywatelskich Adama Bodnara. Różnimy się poglądami, ale uważam go za człowieka rzetelnego i uczciwego. Mógłby takiej komisji zasiąść też były Rzecznik Praw Dziecka Marek Michalak, a ze strony kościelnej arcybiskupi Wojciech Polak i Grzegorz Ryś. Widziałbym też w takiej komisji również przedstawiciela czy przedstawicieli ofiar. Jeśli więc miałaby już powstawać taka komisja – co uważam za autentyczną ostateczność – to widziałbym ją w takim składzie. Czy jeśli dojdzie do jej powstania, to ona taka będzie? Jeszcze raz powtórzę. Obawiam się że nie. Że sprawa będzie szła raczej w kierunku profesor Moniki Płatek czy Joanny Scheuring – Wielgus. Niestety. I na koniec dwie uwagi. Pierwsza to taka – i kieruje ją do środowisk kościelnych – że nie ma co się wzdragać przed wydawaniem duchownych - pedofilów organom świeckim. Nie tylko dlatego, że jest to po prostu zgodne z prawem, ale także dlatego, że - jak przypomniałem we wczorajszym tekście - już święty papież Pius V, w 1568 roku, nakazał takie rozwiązanie w tej sprawie. Papież Franciszek swoją Konstytucją Vox estis lux mundi niczego nowego nie wymyślił, tylko powtórzył i nieco rozbudował te przepisy ((https://www.facebook.com/templumchristi/photos/a.324482867653774/1840340066068039/?type=3&theater). Wreszcie jeszcze jedna, dość krępujące różnica. Między wyliczonymi przez hierarchów przypadkami pedofilii duchownych – prawie 400 osób – a dwoma byłymi duchownymi odsiadującymi w tej chwili karę więzienia. Ta różnica jest dość zastanawiająca. I dla obu stron niestety niebezpieczna Tu polityka zaczyna swój dzień: www.300polityka.pl Poznań 2.0 – najważniejsi w jednym miejscu – bo informacja nie musi być nudna http://miastopoznaj.pl/ Wielkopolski Portal Osób Niepełnosprawnych – www.pion.pl www.facebook.com/flibicki