SPÓR WOKÓŁ LBGT+, ZWIĄZKÓW PARTNERSKICH I ADOPCJI DZIECI
Spór wokół podpisania karty LGBT+ w Warszawie, późniejszych słów wiceprezydenta Rabieja (Nie jestem zwolennikiem zmieniania społeczeństwa na siłę, więc jestem za etapowaniem: najpierw wprowadźmy związki partnerskie, potem równość małżeńską, a na koniec przyjdzie czas na adopcję dzieci – cytat za Gazetą Prawną) czy ostatnich Jarosława Kaczyńskiego (Siedem dni temu dziękowałem za szczerość, dzisiaj muszę znów podziękować za szczerość panu wiceprezydentowi Warszawy, który po prostu postawił sprawę jasno: nie chodzi o żadną tolerancję, chodzi o afirmację. O afirmację związków jednopłciowych, o małżeństwa tych związków, chodzi o to żeby miały prawo do tego, aby adoptować dzieci (…) My chcemy jasno powiedzieć: tu mówimy nie, a już w szczególności jeżeli chodzi o dzieci. Wara od naszych dzieci. - cytat za onet.pl) staje się co raz bardziej gwałtowny. Czy ma on jednak sens?
Zapoznałem się z kartą LGBT+. Zachęcam Was do tego samego – znajdziecie ją tutaj. Nie znajduję tam niczego moim zdaniem kontrowersyjnego. Jedyne co mnie zastanawia to fakt czy taka karta musi być podpisana przez prezydenta miasta? Czy rzeczy, które są w niej opisane a dotyczące równości, poszanowania, wsparcia nie powinny być we współczesnej Polsce oczywistością? Można się spierać o szczegóły (np. czy potrzebny jest specjalny hotel interwencyjny?), ale co do zasady – sformułowania są tak ogólne, że dopiero jak poznamy szczegóły proponowanych działań mogłyby się one spotkać z większą dyskusją.
Na większą moim zdaniem uwagę zasługują słowa wiceprezydenta Warszawy i odpowiedź Jarosława Kaczyńskiego. O to bowiem spór światopoglądowy przeniósł już nie na sam fakt związków partnerskich czy jednopłciowych, a możliwość adopcji dzieci – w domyśle przez pary czy związki homoseksualne.
To już dużo więcej, dalej niż dotychczas w Polsce.
Powstanie Wiosny Roberta Biedronia i idące za nim hasła czy właśnie podpisanie karty LGBT+ w Warszawie to znak, że w przestrzeni publicznej zmienia się podejście do osób homoseksualnych czy związków partnerskich. Wydaje mi się, że nikt (a przynajmniej nikt z wpływowych/rządzących) nie będzie już w Polsce akceptował braku akceptacji czy dyskryminacji takich osób. Jestem przekonany, że w całkiem niedalekiej przeszłości przełoży to się też na konkretne rozwiązania prawne. A adopcja dzieci? Na pewno jeszcze nie teraz. Nie w najbliższych kilku latach. Ale dyskutować trzeba.