O strategicznym sojuszu Polski i Chin. Może warto?
Jeśli więc Polska definiuje Rosję jako swoje największe zagrożenie, to powinna Chiny wspierać. Raz dlatego, że procesy które opisałem powyżej, są naturalnym osłabianiem naszego głównego przeciwnika, dwa dlatego, że skoro Chińczycy mogą wygrać ten konflikt o światowy prymat, to warto mieć z nimi dobre relacje, po trzecie dlatego, co już pisałem na tym blogu, znaczący gesty pod adresem Chin mogą sprawić, że Stany Zjednoczone przestaną traktować nas jak lokaja, a zaczną o nas naprawdę zabiegać.
Przed jakimś czasem kupiłem sobie książkę Jacka Bartosiaka – „Rzeczpospolita między lądem a morzem”. Jeszcze jej nie czytałem, ale ci, którzy ją czytali mówią, że są tam dwie tezy. Pierwsza, to szeroko opisany konflikt między Stanami Zjednoczonymi a Chinami o prymat na świecie. Druga teza jest taka, że w związku z tym konfliktem, najpierw dojdzie do starcia między Rosją, a Chinami. Że Chińczycy, zanim przystąpią do ostatecznej rozgrywki z USA, będą chcieli wyeliminować Rosję. Bardzo to ciekawe. W związku z tą tezą mam parę różnych geopolitycznych refleksji. Refleksji amatora. Po pierwsze. Rozmawiałem ostatnio z kimś, kto często bywa w Chinach. I zapytałem go o to, kto wygra rywalizację Chiny kontra Stany Zjednoczone? Chiny – odpowiedział bez namysłu – oni są tak rozpędzeni, że nikt ich już nie zatrzyma. Po drugie. Chińczycy już zasiedlają Rosję od wschodu. Ci którzy byli na dalekim wschodzie Rosji – ja tam nie byłem – mówią, że to już w zasadzie są chińskie miasta. Że to się już się dzieje i że jest nie do zatrzymania. Trochę w podobnym tonie opisywał to zjawisko Tadeusz Kisielewski, w swojej książce „Schyłek Rosji”. Pisał tam między innymi, że ze względu na polityka jednego dziecka, dzisiaj w Chinach jest zdecydowana przewaga mężczyzn nad kobietami, i że ci mężczyźni, w sposób naturalny, będą przesuwać się w kierunku Rosji w poszukiwaniu kobiet. Brzmi to dość zabawnie, ale jak pisał dalej Kisielewski, to zjawisko dało się już zaobserwować w czasach carskich. Rosjanki chętnie wychodziły za Chińczyków, bo byli pracowici, nie pili i nie bili. Myślę że w tej materii - po stu latach - niewiele się zmieniło. Po trzecie. Jeśli więc Polska definiuje Rosję jako swoje największe zagrożenie, to powinna Chiny wspierać. Raz dlatego, że procesy które opisałem powyżej, są naturalnym osłabianiem naszego głównego przeciwnika, dwa dlatego, że skoro Chińczycy mogą wygrać ten konflikt o światowy prymat, to warto mieć z nimi dobre relacje, po trzecie dlatego, co już pisałem na tym blogu, znaczący gesty pod adresem Chin mogą sprawić, że Stany Zjednoczone przestaną traktować nas jak lokaja, a zaczną o nas naprawdę zabiegać. Przestaną sprzedawać nam swoją broń, niesłusznie domagać się restytucji mienia żydowskiego i opowiadać, jak to podczas powstania w Getcie Warszawskim, polski i nazistowski reżim dławił to właśnie powstanie. A kto wie czy przy znaczący gestach pod adresem Chin i sprawa stałych baz nie nabrałaby wreszcie jakiś konkretów (https://www.salon24.pl/u/jflibicki/934644,bliskowschodni-szczyt-kiksow-warszawie-moze-warto-wreszcie-zaprosic-chinczykow). Wszystkie te refleksje piszę dlatego, że na Salonie24 przeczytałem następujący artykuł, do którego podaję linka, który stał się inspiracją do wszystkich tych moich wynurzeń (https://www.salon24.pl/u/marek-w/939174,cesarstwo-chin-cz-i). Wolnych myśli na temat potencjalnego sojuszu polsko - chińskiego. Może warto? PS: I na koniec jedna uwaga. Sławomir Dębski, szef Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych stwierdził ostatnio: Polska walczy o to by USA wycofały się od nas jako ostatnie. Bo to, że się wycofają z Europy jest pewne…
Tu polityka zaczyna swój dzień: www.300polityka.pl Poznań 2.0 – najważniejsi w jednym miejscu – bo informacja nie musi być nudna http://miastopoznaj.pl/ Wielkopolski Portal Osób Niepełnosprawnych – www.pion.pl www.facebook.com/flibicki