KTO ZOSTANIE RADNYM MIASTA POZNANIA?
Z dużym prawdopodobieństwem można by wskazać część osób, która zasiądzie w ławach Rady Miasta Poznania.
Przypomnijmy – wybieramy w tym roku 34 radnych, o trzech mniej niż 4 lata temu. Kto więc może zostać radnym?
Po pierwsze – sześć „jedynek” na liście Koalicji Obywatelskiej. (Katarzyna Kierzek-Koperska, Małgorzata Dudzic-Biskupska, Marek Sternalski, Mariusz Wiśniewski, Jacek Jaśkowiak, Grzegorz Ganowicz.) Przy zastrzeżeniu, że Jacek Jaśkowiak i Mariusz Wiśniewski nadal będą rządzić miastem, kolejne osoby z listy zajmą ich miejsce. Do tego dorzućmy osoby będące numerami dwa wśród kandydatów, a będące na tyle znane i rozpoznawalne, że również mandat powinny uzyskać: Wojciech Kręglewski, Maria Lisiecka-Pawełczak czy Łukasz Mikuła. Po drugie sześć „jedynek” na listach Zjednoczonej Prawicy ( Jan Sulanowski, Mateusz Rozmiarek, Michał Grześ, Przemysław Aleksandrowicz, Klaudia Strzelecka, Rafał Leszczyński) ZP spokojnie może liczyć w Radzie Miasta na 7 do może 12-13 mandatów, więc wątpliwe jest by któremuś z liderów listy nie udało się dostać do RM. Do szczególnie zażartej „wewnętrznej” walki może dojść w okręgu nr VI gdzie o mandat walczyć będzie dwójka obecnych radnych (Ewa Jemielity i Michał Boruczkowski) oraz - jako numer jeden na liście - mniej znany poznaniakom Rafał Leszczyński.
Do tego dorzućmy pewniaków rozpoznawalnych z listy Lewicy: Tomasza Lewandowskiego czy Katarzynę Kretkowską.
Podsumujmy więc – co najmniej 9 osób z list Koalicji Obywatelskiej 6-7 z list PiS i 2 z Lewicy. I nagle okazuje się, że na 34 osobową Radę połowę miejsc możemy „na starcie” uznać za zajętą.
Skąd wskazanie „jedynek”? Nie od dziś wiadomo, że wiele osób skreśla po prostu pierwszą osobę z wybranej przez siebie listy. Tym samym – poza oczywiście wyjątkami – najczęściej to osoba nr 1 na liście ma najwięcej głosów. Więc w przypadku Koalicji Obywatelskiej czy Zjednoczonej Prawicy – kiedy z listy w danym okręgu może wejść nawet 2-3 radnych – aż nierealne wydaje się by wśród tych osób nie było „jedynki” na liście.
Na szczęście o drugie 17 miejsc toczyć się będzie walka, również pewnie wśród komitetów, których powyżej nie wymieniłem. W przypadku jednak tych mniejszych, które mogą np. zdobyć 1-2 mandaty, wcale już takie pewne nie jest, że będzie to nr 1 na liście – czego dowodem jest chociażby wynik 4 lata temu Tomasza Wierzbickiego z Prawa do Miasta.
Na koniec uwaga - czy to znaczy, że osoby nr 1 na liście z KO czy ZP mogłyby w zasadzie nie prowadzić kampanii wyborczej? Otóż nic bardziej mylnego! Te osoby często "napędzają" listę. Dzięki zdobytym przez nich głosom z listy wejdą kolejni kandyci - to wszystko przez metodę liczenia głosów. Jej zasady omówię w przyszłym tygodniu.