GOSPODARKA, GŁUPCZE!
Troska o sprawy gospodarcze jest jednym z fundamentów Nowoczesnej. Podobnie jak w medycynie i tutaj działa naczelna zasada: po pierwsze nie szkodzić. Nie szkodzić gospodarce, nie szkodzić przedsiębiorcom, a w konsekwencji - nie szkodzić rozwojowi Polski.
To co tu piszę byłoby pewnie wedle słów posła Kaczyńskiego "oczywistą oczywistością". Byłoby, ale nie jest. Każdy kolejny rząd, poprzedni i obecny, traktował przedsiębiorców nie jak partnerów, ale jak przestępców. A w łagodniejszej wersji: jako potencjalne źródło przychodu, nie licząc się ze skutkami nakładanych na sektor prywatny obciążeń.
Obecna polityka rządu to polityka etatystyczna w negatywnym rozumieniu tego słowa.
Gdy słyszę słowa ministra Morawieckiego, który mówi, że "niewidzialna ręka rynku, musi być wspierana widzialną ręką państwa", to zadaję pytanie czy aby na pewno chodzi o rękę, a nie przypadkiem o łapę, albo łapsko państwa.
Przygnębia mnie, że firmy państwowe są obecnie rezerwuarem stanowisk dla znajomych i rodzin rządzących polityków. Czy w prywatnym biznesie pozwolilibyśmy sobie na prowadzenie go przez osoby niekompetentne, ale z nadania politycznego? Żeby nasze sprawy prowadziła ciocia Krysia, która może i jest mistrzem w szydełkowaniu, ale na księgowości się nie zna?
Dlaczego w takim razie jest to tolerowane w przypadku spółek Skarbu Państwa? Dlatego, że są państwowe, wspólne, czyli niczyje. A zasiadający w nich politycy nie ponoszą żadnej odpowiedzialności.
Na tym polega etatyzm i czas z nim skończyć.
Chcemy również skończyć z ograniczeniami, które hamują rozwój polskiej przedsiębiorczości.
Wymienię tylko kilka elementów opracowywanego programu (do którego przygotowane będą za każdym razem odpowiednie ustawy).
Pierwszym elementem będzie obniżenie stawki podatku CIT do poziomu 15% oraz uproszczenie przepisów związanych z prowadzeniem działalności gospodarczej. Chodzi o skrócenie poszczególnych procedur, zmniejszenie liczby kontroli, czy scalenie poszczególnych aktów prawnych i wyeliminowanie tych, które są martwe, chociaż w dalszym ciągu w prawnym obiegu. Niech będzie tak jak w Kanadzie, że każdy nowy przepis w obszarze gospodarki musi oznaczać konieczność wyeliminowania starego.
Po drugie, ograniczymy przywileje central związkowych. To jeden z naszych sztandarowych postulatów, który bynajmniej nie oznacza pozostawienia pracowników bez ochrony. Chodzi o wyeliminowanie zjawiska związkowych "świętych krów". Chcemy by łatwiej można było zakładać związki w prywatnych firmach, a pracodawcynie musieli ponosić wysokich kosztów ich funkcjonowania.
Wreszcie trzeci element, czyli zmiany w prawie zamówień publicznych. Obecnie jest tak, że w wielu postępowaniach przetargowych o ich wyniku przesądza najniższa cena. W efekcie, usługi kupowane przez państwo czy samorządy są w większości przypadków najniższej jakości. Jest takie powiedzenie: "nie stać nas na to, by kupować tanie rzeczy". Jednym z kryteriów, które wprowadzimy jest forma zatrudnienia pracownika preferująca pracowników etatowych. Dzisiaj jest tak, że instytucje publiczne, państwowe, oszczędzają kosztem pracowników z outsourcingu, którzy zatrudniani są w ramach różnych umów elastycznych, zwanych przez niektórych pejoratywnie "śmieciowymi". W przetargach będziemy preferować stabilne formy zatrudnienia.
To nie jest tak, jak niektórzy próbują nam przypisać, że Nowoczesna pomija w programie gospodarczym sprawy socjalne. Przeciwnie, widzimy patologie obecnego systemu i staramy się im zapobiegać. Ale chcemy to robić w sposób, który nie będzie najbardziej racjonalny i sprawiedliwy.
Mam też świadomość, co kilkukrotnie już podkreślałam, że w obecnym układzie politycznym te propozycje nie przejdą. Pół biedy, jeśli zostaną skopiowane przez rządzących i przypisane jako ich własne. Nie mam z tym problemu. Zależy nam jednak na tym, by startując do wyborów parlamentarnych za 3 lata, nie wymachiwać jak premier Szydło pustą teczką, ale pełnym pakietem ustaw do wdrożenia: od razu, w ciągu roku i przez dwie kolejne kadencje.