KSIĘSTWO POZNAŃSKIE CZYLI W STOLICY WIELKOPOLSKI PO STAREMU
Któryś ze znajomych napisał na Twitterze, że po analizie wyników wyborów trzeba by powrócić do koncepcji Księstwa Poznańskiego. I mimo że osobiście nie posunąłbym się aż do takich wniosków, to przyznać jedno trzeba – wielkopolanie, a już szczególnie poznaniacy mają odmienne preferencje wyborcze niż większa część Polski.
W Poznaniu PO zdobyło 5 mandatów, PiS 3, Nowoczesna 2. Do senatu zarówno z miasta, jak i z powiatu dostali się kandydaci Platformy. I trzeba jasno powiedzieć, że tak dobry wynik to nie jest jedynie zasługa przeprowadzonej kampanii wyborczej przez zwycięskie partie. Bo nie ukrywajmy, to PiS prowadziło bardziej widoczną, widowiskową kampanię wyborczą. To osoby takie jak Szymon vel Sęk czy Bartłomiej Wróblewski byli najbardziej aktywni ze wszystkich kandydatów. A mimo tego – PiS zdobyło tylko 3 mandaty.
W 2011 roku PiS w okręgu poznańskim zdobyło 19,19% głosów i dwa mandaty, w tym 23,90% i jeden mandat więcej. Można powiedzieć postęp – ale patrząc na skalę kraju (w 2011 roku 29,89% i 157 mandatów, w 2015 37,58% i 235 mandatów), zdecydowanie mniejszy. Platforma procentowo straciła prawie 20% (55,09% cztery lata temu, 35,65% obecnie), ale tylko jednego posła.
Co w takim razie się takiego stało, że mimo wyraźnych zmian politycznych w kraju, w Poznaniu ich tak nie widać? Moim zdaniem odpowiedź jest jedna – Nowoczesna.
Partia Ryszarda Petru zdobyła w naszym okręgu 14,49%. To jest prawie tyle ile straciła przez ostatnie lata PO. Pozostałą „stratę” przygarnął Kukiz 15’.
Nowoczesna, z jej świetnie merytorycznie przygotowaną Joanną Schmidt przekonała do siebie tysiące poznaniaków. Liderka Nowoczesnej zdobyła w Poznaniu ponad 35 tys. głosów – więcej niż cała lista Zjednoczonej Lewicy, więcej niż jakikolwiek kandydat. Dodajmy do tego dobry wynik nr 2 (Marek Ruciński, ponad 9,5 tys. głosów).
Dlaczego poznaniacy poparli Nowoczesną? Oprócz dwójki liderów ważnym punktem wydaje mi się stawianie na sprawy bliskie mieszkańcom wielkopolski – gospodarkę, przejrzyste i równe podatki, innowacyjność. To wszystko co Platforma głosiła w swoim programie w 2007 roku. A wtedy w okręgu poznańskim zdobyła nieosiągalne wydawać by się mogło poparcie prawie 60% wyborców.
Najlepszych wyników nie uzyskały też osoby mniej znane, czy niekojarzone z Poznaniem. Do sejmu z ramienia PiS nie dostał się Paweł Szałamacha (ale wszystko wskazuje na to, że będzie jednym z ministrów w rządzie), słaby wynik zaliczył też lider Zjednoczonej Lewicy Waldemar Witkowski. Swoją drogą stawianie na nr 1 polityka „niewybieralnego”, który nieraz już poległ w walce o Sejm zakrawa o kuszenie losu. Jedynka PO, olimpijczyk Szymon Ziółkowski, uzyskał tylko przyzwoity wynik, porównywalny z tym jaki mieli Rafał Grupiński czy Waldy Dzikowski. Bycie liderem listy nie dało mu więc specjalnego bonusu (albo inaczej – dało, dzięki czemu udało mu się zyskać taki wynik jak bardziej znani politycy).
Można powiedzieć, że Poznań postawił na sprawdzonych kandydatów. Posłowie PO to w większości doświadczeni politycy, przedstawiciele Nowoczesnej to wykształceni, głoszący bliskie poznaniakom hasła, posłowie z Prawa i Sprawiedliwości, to zarówno lata doświadczenia (T.Dziuba), jak i twórcy najlepszych kampanii wyborczych tegorocznych wyborów w naszym mieście (Szynkowski vel Sęk, Wróblewski).
Krótko mówiąc. W kraju zmiany, w Poznaniu po staremu.