STOP DEHUMANIZACJI W SŁUŻBIE ZDROWIA
Jestem lekarzem już 40 lat i wypróbowałem w praktyce różne pomysły na funkcjonowanie służby zdrowia, które przynosiły kolejne zmiany rządów. Reformy w tym obszarze zawsze wiążą się z emocjonalnymi dyskusjami – w końcu chodzi tu o zdrowie nasze i naszych najbliższych. Bo nie można nawet na chwilę zapomnieć, że w służbie zdrowia chodzi o ludzi – o pacjentów i personel medyczny.
Reformy w tym obszarze zawsze wiążą się z emocjonalnymi dyskusjami – w końcu chodzi tu o zdrowie nasze i naszych najbliższych. Bo nie można nawet na chwilę zapomnieć, że w służbie zdrowia chodzi o ludzi – o pacjentów i personel medyczny.
Obecnie o tym zapomniano – ja to wiem z mojej codziennej praktyki lekarskiej, a większość z Państwa zapewne doświadczyła tego będąc pacjentami. Odnoszę wrażenie, że standaryzacja i jakaś obłędna wiara, że można ująć w schemat każdą czynność to przewodnie idee wszystkich zmian jakie zostały w ostatnich latach wprowadzone.
Jednak ani kolejne dokumenty do wypełniania, ani wyliczony u kogoś w gabinecie rządowym czas, jaki lekarz może poświęcić pacjentowi, ani szczegółowo rozpisane instrukcje postępowania jakoś nie skróciły kolejek do specjalistów i nie uczyniły służby zdrowia bardziej dostępną, skuteczną i przyjazną pacjentowi. Ani personelowi.
Tak, jak wspominałem w poprzednim wpisie, moi pacjenci często podkreślają, że ważny jest dla nich czas, który im poświęcam. Szczegółowe i jasne wyjaśnienie zarówno ich stanu zdrowia jak i przebiegu leczenia, a także zainteresowanie i wsparcie podczas rekonwalescencji. Dla mnie to sens mojego zawodu, który wybrałem właśnie ze względu na pracę z ludźmi. Z jednej strony zaskakujące jest dla mnie to, że to wyjątkowe podejście – cały pracujący ze mną Zespół podchodzi do pacjentów dokładnie w taki sposób, z drugiej koszmarna biurokratyzacja służby zdrowia każe tonąć personelowi medycznemu w przepisach i procedurach nie pozostawiając zbyt wiele miejsca na tak ważną w procesie leczenie prawdziwą rozmowę z pacjentem, często konieczną do postawienia słusznej i szybkiej diagnozy. System w tej chwili dehumanizuje pacjenta, każąc patrzeć na ludzi jak na „przypadki” i dopasowywać je do procedur.
Obecny system zarządzania i finansowania służby zdrowia mnoży absurdy i każe podejmować dyrektorom szpitali decyzje, w których dobro pacjenta nieszczególnie brane jest pod uwagę. Stąd wynikają kuriozalnie odległe terminy przyjęć do specjalistów i badań diagnostycznych (takich jak rezonans magnetyczny czy tomografia) oraz planowanych zabiegów (na przykład endoprotezoplastyki stawów, zabiegów artroskopowych).
Decyzje o przebiegu leczenia są często podejmowane z uwagi na ich opłacalność, a w obecnym systemie nierzadko opłaca się np. pozostawić pacjenta dzień lub dwa dłużej w szpitalu, bo zapewni to lepsze rozliczenie z NFZ.
Standaryzacja i nadmiernie szczegółowe procedury nakładają wiele nieprzekraczalnych ram, a próby wykroczenia poza nie wiąże się z surowymi sankcjami. Ale ludzkiego organizmu tak łatwo się w sztywne ramy nie da ująć, co bardzo boleśnie dla pacjentów odbija się np. na systemie ratowniczym. Ze względu na brak prawidłowej weryfikacji przypadków nagłych pacjenci wymagający pilnej pomocy czekają, a pacjenci z błahymi problemami są zaopatrywani od razu.
Zdaję sobie sprawę, że nie jest to problem jedynie służby zdrowia – o postępującej biurokratyzacji, mnożących się przepisach i procedurach, niekończącej się „papierologii” możemy usłyszeć w kontekście wielu dziedzin życia społecznego. Ale, z uwagi na moje doświadczenie, to właśnie w tym obszarze mam konkretne propozycje zmian. A zmiany muszą nastąpić i to szybko.