DLACZEGO NIE PÓJDĘ W MARSZU RÓWNOŚCI?
W najbliższy weekend przejdzie ulicami Poznania kolejny już Marsz Równości. Wydarzenie to będzie miało w tym roku wyjątkowy charakter. Weźmie w nim po raz pierwszy udział prezydent Poznania. Organizatorzy poczytują to sobie za sukces, a prezydent twierdzi, że udział w Marszu to element jego strategii „odczarowania” Poznania. Uważam udział Jacka Jaśkowiaka w Marszu za poważny błąd. Zarówno dotychczasowa frekwencja poznaniaków w Marszach Równości, jak i badania opinii publicznej w sprawie instytucjonalizacji związków osób tej samej płci, jasno wskazują że mieszkańcy naszego miasta nie utożsamiają się z postulatami, głoszonymi przez organizatorów Marszu. Oczywiście Jacek Jaśkowiak, jak każdy obywatel, może dowolnie wybierać sobie zgromadzenia publiczne, w których chce wziąć udział. Powinien jednak wiedzieć, że legitymizuje postulaty, których większość poznaniaków nie akceptuje. Nie o równość bowiem w Marszu chodzi, ale o polityczną manifestację środowisk homoseksualnych.
Ja – co pewnie dla nikogo nie jest wielkim zaskoczeniem – na Marszu pojawiać się nie zamierzam, co najmniej z dwóch zasadniczych powodów. Chcę przy tym podkreślić że jestem przeciwny dyskryminacji osób homoseksualnych ze względu orientację seksualną, ale jestem także przeciwny faktycznemu zrównaniu w prawach związków osób tej samej płci i małżeństw, co w istocie postulują organizatorzy Marszu. I nie ma tym żadnej sprzeczności.
Po pierwsze, z gruntu fałszywy jest postulowany cel Marszu – nawoływanie do respektowania w Polsce konstytucyjnej zasady równości w kontekście sytuacji prawnej osób pozostających w związkach jednopłciowych. W żaden bowiem sposób nie da się wywieść z zasady równości, racji prawnych dla uznania postulatu instytucjonalizacji związków osób homoseksualnych.
Polska Konstytucja podkreśla doniosła rolę małżeństwa, otaczając tę formę związku szczególną ochroną państwa. Konsekwencją tego jest przyznanie właśnie małżeństwom szczególnych przywilejów. Przywileje te jednak nie stanowią widzimisię władzy, ale są korelatem szczególnych obowiązków, których właściwe wypełnienie możliwe jest wyłącznie w małżeństwie. Kierowanie się zatem zasadą równości nie tylko nie umożliwia, ale wręcz wyklucza postawienie znaku równości między związkiem homoseksualnym a małżeństwem. A do tego de facto sprowadzałyby się przyznanie związkom osób tej samej płci części przywilejów przysługujących małżeństwom, bez nałożenia stosownych obowiązków, których osoby homoseksualne nie chcą, a niektórych zwyczajnie nie mogą, na siebie przyjąć. I nie ma w tym przypadku żadnego znaczenia nazewnictwo, jakie przyjęto by dla sformalizowanych związków jednopłciowych. Celowe unikanie nazwy małżeństwo w odniesieniu do postulowanego sformalizowania związków jednopłciowych jest jedynie próbą obejścia Konstytucji. Instytucjonalizacja związków homoseksualnych jest zatem w polskim porządku prawnym wykluczona.
Jest też drugi powód, dla którego nie warto iść w Marszu Równości. Mało eleganckim zabiegiem stosowanym przez organizatorów jest próba uczynienia z innych – często rzeczywiście dyskryminowanych na różnych polach grup społecznych – swoistego wizerunkowego parasola ochronnego. Doskonałym przykładem są osoby niepełnosprawne, które mają niejako legitymizować antydyskryminacyjny przekaz Marszu. Tymczasem osoby niepełnosprawne są w tym przypadku instrumentalnie wykorzystane na potrzeby propagandy środowisk LGBTQ.
Jeżeli zatem w istocie główny cel Marszu jest z gruntu fałszywy, a udział niektórych grup wykluczonych stanowi przejaw manipulacji, czym w istocie pozostaje sobotnie zgromadzenie?
Bez wątpienia jest elementem promocji środowisk mniejszości seksualnych, które ze swoich intymnych preferencji, uczyniły konstytutywny element własnej tożsamości. Budowanie tożsamości grupowej na seksualnych preferencjach jest konstrukcją karkołomną i w istocie dziwną. Marsz jest stałym elementem tzw. „tęczowej rewolucji”, która ma na celu oswojenie społeczeństwa z postulatami LGBTQ.
Przypomnę, że Platforma Obywatelska konsekwentnie odrzucała w obecnej kadencji Sejmu projektu instytucjonalizacji związków partnerskich. Zawsze będę głosował w tej kwestii tak samo. Dalszego wsparcia wymaga instytucja rodziny. Rząd PO zrobił dużo w zakresie polityki prorodzinnej. Jednak musimy zrobić jeszcze więcej. Skupmy się na tym, zamiast mnożyć problemy, których nie ma.