KIJ W MROWISKO
Jestem żoną polityka i w związku z tym czy chcę czy nie, polityka jest nieodłączną częścią mojego życia. I nie mogę się nadziwić jak ludzie często bardzo inteligentni, mądrzy, wykształceni nie pojmują polityki i nie potrafią powiązać swojego osobistego interesu z dobrym działaniem politycznym. Tu mały przewodnik polityczny dla „ekspertów” i tych co to się tym wszystkim” brzydzą i nie interesują” bo wszyscy politycy to „k* i złodzieje”…
Polityka, o co tu chodzi?
Pierwsza sprawa. Polityk to taki gość, którego wybierasz po to, by samemu nie siedzieć na rozmaitych zgromadzeniach i nie debatować gdzie i jakie latarnie powinny oświetlać daną ulicę, ile forsy przeznaczyć na szkołę x, a ile na przedszkole y, ile na komunikację, gdzie zlokalizować nowy szpital, lotnisko, drogę. Nie masz na to czasu, więc wybierasz swojego reprezentanta. Wynajmujesz gościa za określoną stawkę, żeby za ciebie i w twoim imieniu, oraz w imieniu pozostałych wyborców głosował za takimi, a nie innymi rozwiązaniami. Nie płacisz mu osobiście, ale za pośrednictwem podatków. Co 4 lata rozliczasz z wykonanej pracy. Za dobrą pracę dajesz przedłużenie mu pracy. Nagrodą dla najlepszych jest awans polityczny i podwyżka. Karą nieprzedłużenie umowy – kolejnej kadencji. Ty decydujesz. Twój głos to umowa. Jeśli twój przedstawiciel rażąco źle wykonuje swoje zadanie, można go odwołać np. w referendum jeszcze przed upływem umowy- kadencji. Proste? Moim zdaniem tak. Polityków jest sporo, bo reprezentują ciebie na wielu szczeblach : lokalnym – decyzje o twojej ulicy, ławce w parku i kanalizacji, o pobliskim przedszkolu, czy linii komunikacyjnej, lokalnych opłatach np. za wodę. Na szczeblu ogólnopolskim : decyzje o tym ile środków na dane dziedziny wydać z twoich podatków, ustalić wysokość podatków itp. Na szczeblu międzynarodowym : głosowanie przeciw i za dyrektywami europejskimi, wypracowywanie międzynarodowych stanowisk itp.
Różni politycy reprezentują różnych ludzi : rolników, górników, hutników, lekarzy, dekarzy, bankierów, aktorów, ubogich i bogaczy, chorych i zdrowych. Wielość polityków i ich stanowisk bierze się z tego, że w demokracji każda grupa społeczna MOŻE ( choć nie musi) mieć swojego reprezentanta i poza kilkoma wyjątkami (np. przestępcy) wszystkie grupy powinien ktoś reprezentować. Zatem grupa polityczna nie powinna się składać z jednej grupy społecznej np. rolników, bo to doprowadziłoby do przesadnego wsparcia jednej gałęzi gospodarki i mogło skutkować zapaścią w innych dziedzinach.
W polityce ścierają się różne opcje. Reprezentanci różnych grup mają odmiennie priorytety. Jedni chcą wydać więcej na obronę, inni mniej, jedni chcą szkoły budować inni drogi. Każdy członek społeczeństwa ma swoje prywatne interesy, wartości, priorytety, nie ma czegoś takiego jak jeden jedyny punkt widzenia i interes. Dlatego nie ma opcji by wszyscy zgodnie, rączka w rączkę zgadzali się we wszystkim ze sobą. Skoro reprezentują najróżniejsze sfery życia nie mogą mieć identycznych priorytetów. Muszą się ścierać i wypracowywać kompromisy, które będą ostatecznymi decyzjami. Dlatego nie ma szans by ktoś kto reprezentuje ciebie zrealizował wszystko co chcesz. Realizacja jest procentowa. I tak należy na to patrzyć. Nie ma opcji realizacji wszystkich obietnic – zamiarów, chyba że dany polityk przeprowadziłby pucz wojskowy i został dyktatorem. Zatem wybierasz kogoś kto chce tego co ty, ale nie spodziewaj się że zrobi wszystko dokładnie tak jak ty chcesz. Realizacja 60% - 70% obietnic wyborczych to dobry wynik. Znaczy, że polityk się napracował by przeforsować twój interes. 40% - intencje może słuszne, ale skuteczność taka sobie. Poniżej 30% to totalnie nieskuteczny polityk, albo leniwy, albo cwaniak i nie ma co go wybierać ponownie. Tymczasem większość społeczeństwa chce by polityk obiecał wszystko, zrealizował 100%, a nie rozliczają go z niczego. To kłopot. Państwo to my. Nie jacyś ONI. Nie ma podatków, nie ma władzy, nie ma państwowych szpitali, szkół, dróg, lasów, emerytur, rent, kanalizacji, oświetlenia. Państwo dysponuje tym co my sami wypracowujemy. Nie ma nas - nie ma państwa. Politycy dysponują twoimi pieniędzmi – z podatków. Warto samemu wybierać reprezentantów, którzy będą wydawać twoje pieniądze zgodnie z twoim interesem. A nie zdawać się na przypadkowych gości, którzy będą wydawać twoje podatki na coś kompletnie tobie przeciwnego. Politycy zarabiają kasę. Tak, zarabiają kasę za to, że zamiast ciebie i mnie siedzą i ustalają sprawy, nad którymi my nie siedzimy. Robią to za nas i w naszym imieniu. I dlatego płacimy im forsę. Nie ma w tym NIC dziwnego. Jak mi się nie chce umyć auta i jadę na myjnię – płacę. Jak tobie się nie chce/nie masz czasu/możliwości sam nauczyć swojego dzieciaka chemii – bierzesz korepetytora i płacisz mu kasę. Z jakiej racji jedyną bezpłatną usługą w kraju miałaby być praca polityczna?
Ale jeśli nie obchodzi cię to wszystko, ta cała polityka, nie narzekaj. Jeśli nie interesuje cię kto i co robi z pieniędzmi z twoich podatków, nie wybierasz swojego reprezentanta, nie zajmujesz się polityką sam, daruj sobie głodne gadki o polityce i złodziejstwie. Sorry, ale narzekać i obmawiać każdy potrafi. Masz wszystko gdzieś? Nie wymądrzaj się. A jeśli jesteś takim ekspertem - idź i sam zajmij się polityką. Bo chodzi o twoje życie.
Nie traktuj jak śmiecia gościa, który ma decydować po części o twoim życiu i życiu twoich dzieci, bo jeszcze tak samo potraktuje ciebie.
A jak sądzisz, że politycy powinni robić za darmo, lub ewentualnie za najniższą krajową, żeby wiedzieli jak się żyje „zwykłym ludziom” to życzę tobie tego samego. Polityk nie ślubuje celibatu, ma rodzinę, dzieci. Jeśli życzysz politykowi i jego dzieciom jak najgorzej, to brawa dla ciebie. Ciekawe, że nie życzysz taksówkarzowi nędzy, dziennikarzom ubóstwa, dyrektorom głodu, a politykom już owszem. Ale jeśli tak jest z pewnością doskonale będzie cię reprezentować gość, któremu żałujesz na chleb dla dzieci i na czynsz za mieszkanie.... Dla eksperymentu zatrudnij za darmo hydraulika lub mechanika i oczekuj dobrej pracy, bo to jego obowiązek, albo daj mu łaskawie drobniaki z portfela i daj do naprawy poważny sprzęt. Powodzenia!
Nie wyobrażaj sobie, że jak politykami będą tylko krezusi to będzie lepiej, bo reprezentacja im nie trzeba płacić „diet”. Możni tego świata : prezesi, dyrektorzy wielkich spółek, międzynarodowych koncernów mają wpływy w wielu obszarach życia i niebotyczne stawki, przy których przeciętny polityk to płotka. Czy powinniśmy zatem powierzyć im WSZYSTKO, całą resztę władzy? Mielibyśmy powrót do stosunków feudalnych. O to pan i możnowładca posiada wielkie zasoby i dlatego mówi maluczkim gdzie i za ile mogą sobie chodzić do szkółki czy do lekarza, ustala im wysokość zasiłków i ustala minimalne płace. W historii mieliśmy takie systemy władzy, zwykle kończyły się tym, że możny opływał w dostatki, a reszta zjadała resztki z jego stołu lub głodowała. Nie polecam.
Ludzi boli, że polityce TYYYYLE zarabiają. Śmiech pusty ogarnia prezesów spółek i dyrektorów banków jak słyszą ile zarabia się w polityce na najwyższych szczeblach. Oni to sobie tej wysokości premie do pensji dodają przed wakacjami. To są krezusi, a nie politycy. Politycy nie zarabiają najniższej krajowej, żeby pierwszy lepszy kmiotek nie mógł ich przekupywać przy decyzjach dotyczących całego państwa i poszczególnych branż. Sorry, ale jak gość ma wpływ na najważniejsze decyzje w kraju, reprezentować nas w różnych gremiach, to raczej nie powinien korzystać z mopsu i ubierać się w lumpeksie. Wbrew temu co się opowiada o tych „krezusach politykach” finansowo polityka nie jest specjalnie opłacalna. Od szczebla posła lub prezydenta miasta, wojewody, czy marszałka dopiero mówimy o poważnych kwotach. Wszystkie wcześniejsze diety to za mało by utrzymać rodzinę. Bo na niższym szczeblu dieta to tylko zwrot kosztów za czas poświęcony polityce, a nie „pracy zawodowej”. Dieta nie zawiera ubezpieczenia społecznego, zdrowotnego, nie ma od niej odprowadzanej składki emerytalnej, nie jest pensją, nie liczy się, gdy chce się wziąć kredyt na mieszkanie. Jak polityk niższego szczebla chce utrzymać rodzinę, musi mieć drugą pracę. Politycy niższego szczebla NIE MAJĄ służbowych limuzyn, mieszkań, garniturów i obiadów i rowerów i co tam jeszcze ludzie nie wymyślą…Służbowe mienie jest tylko dla najwyższych reprezentantów kraju, nikogo więcej. I słusznie!
Praca polityka jest opłacana tylko w małej części, płaci się za obrady, głosowania, posiedzenia. Polityk nie dostaje NIC za przyjmowanie obywateli - interesantów, za godziny spędzone na załatwianiu rozmaitych spraw ludzkich i nieszczęść, na pozyskiwaniu poparcia dla inicjatyw, ustaw, uchwał, projektów, za sporządzone analizy, napisane uchwały. Za to paliwo wydane na jazdy do najróżniejszych placówek, dyrektorów i wydziałów by załatwić sprawy jak np. pomóc rodzinie z niepełnosprawnym dzieckiem zamianę zagrzybionego lokalu z 4 piętra bez windy- na parter w normalnym stanie... Telewizje i radia, ani gazety też nic im nie płacą za programy, wywiady i artykuły, a i takie zdania słyszałam.
No i KAMPANIA. Horror! Kto z własnej kasy musi wydać równowartość ok. półrocznej pensji jako zaliczkę, by dostać pracę, bez gwarancji tej pracy uzyskania? Kto? POLITYK! Każdego szczebla polityk, by uzyskać mandat, musi z sam wyłożyć kasę na kampanię, by wyborca na niego zagłosował i dał mu pracę. Procentowo koszt kampanii znajduje ekwiwalent w półrocznych zarobkach na stanowisku, na jakie kandyduje. Partie mają kasę na ogólnopolskie kampanie, nie na poszczególne. I tak oto polityk ryzykuje swoimi oszczędnościami, lub kredytem, bez gwarancji zwrotu. Jak się nie dostanie, zostaje w czarnej d. z długami lub pustym kontem. Fajnie, co? NIKT o tym nie mówi. Będę pierwsza. No i czym jest kampania? Próbą dotarcia do wyborców, którym się nie chce śledzić polityki, dokonań polityków, którym pod nos trzeba podać materiały informacyjne, z których i tak większość wyląduje w koszu bez przeczytania, a ludzi ci będą dalej mówili, jak to politycy NIC nie robią… I jeszcze w nagrodę można usłyszeć wyzwiska. Za darmo, od tak, bo komuś się chciało wylać żółć na kandydata. Żona polityka ponosi połowę kosztów kampanii. A koszt to nie tylko forsa. Kosztem jest też czas. Kandydata właściwie NIE MA w domu czasem i dwa miesiące... Musi jeździć, chodzisz od człowieka do człowieka, prosić o podpisy, o poparcie. Wiesza plakaty. Jeździ na spotkania wyborcze i debaty. Nie ma go w dzień i połowę nocy. Nikt za to nie płaci. A dodatkowo całość okraszona jest niepewnością czy te tygodnie rozłąki, nerwów, pracy i poniesione koszty przyniosą cel – mandat. I tak co kadencję. To nie jest praca dla ludzi o słabych nerwach! No i w końcu misja. Dobry polityk to misjonarz. Czasem zostanie wyzywany za darmo od przechodzącego frustrata, czasem do jego biura zawita niezrównoważony człowiek, który błaga o pomoc bo go sąsiad co noc kłuje szpilką w piętę (autentyczna historia), a przy odmowie „pomocy” bluzga, krzyczy i grozi politykowi. Czasem polityk dostanie sms- z pogróżkami, bo jego telefon jest powszechnie dostępny, albo o 6 rano w niedzielę zadzwoni interesant – obywatel, którego sprawa jest tak pilna…Polityk słyszy obiegowe opinie na swój temat, a media z radością wydrukują każde zdjęcie gdzie akurat zrobił krzywą minę. Skoro twój polityk pomimo to chce działać, przyjmuje ludzi, nie zniechęca się, działa, pomaga, jest aktywny, możesz mieć pewność GOŚĆ JEST MISJONARZEM. Żadne pieniądze nie stanowią wynagrodzenia za powszechną opinię bycia skur@!#$ za sam fakt bycia politykiem, a już na pewno nie te, które polityk w zamian otrzymuje od społeczeństwa, które reprezentuje i dla którego pracuje. Polityka to misja, gdzie polityk musi co jakiś czas rodzinę i siebie samego postawić na drugim planie, by pracować dla dobra całego kraju, a nie tylko prywatnego.
Dlatego ma dobrą radę : uszanuj swojego polityka i pogódź się z faktem, że za pracę otrzymuje wynagrodzenie, ale w zamian za swój głos zgłaszaj potrzeby, problemy, oczekiwania twojej społeczności, obserwuj i oczekuj wyników pracy. Rozliczaj. Nie wybieraj ponownie gościa, który odleciał i żyje na innej planecie, który zlekceważył wszystkie powody dla których został wybrany. Wybieraj świadomie.