Armenia 2018. Pożegnanie…
O godzinie 6 czasu miejscowego wylatujemy i przed 8 rano jesteśmy na Okęciu. Żegnamy się ze sobą, obiecując sobie przyszłoroczną wyprawę. Kolejny kraj, powstały z rozpadu Związku Sowieckiego. Tym razem prawdopodobnie będzie to Uzbekistan...
Środa. 5 września. Ostatni dzień naszego pobytu w Armenii. Wstajemy stosunkowo późno, bo śniadanie jemy przed dziesiątą. Dzisiejszy dzień, to czas zakupów. Zaraz po śniadaniu udajemy się więc na piechotę do upatrzonego wcześniej sklepu spożywczego. Jak wiadomo, z każdej wyprawy mam dużą listę prezentową, więc kiedy kupuję koniaki oraz czekoladki dla wszystkich znajdujących się na tej liście, dla moich współtowarzyszy produktów już nie starczy. Zdaję sobie sprawę, że z panem Pawłem na piechotę do hotelu w ten sposób nie wrócimy. Lepiej wziąć taksówkę. Ja wsiadam do środka, a pan Paweł donosi to, co udało nam się kupić. Jest trochę czasu więc rozmawiam z kierowcą. Za kurs do hotelu – a nie jest to daleko – życzy sobie 800 dram. Mówię mu, że dostanie 1000, ale musi trochę poczekać aż się załadujemy z całym tym towarem. W końcu podjeżdżamy taksówką pod hotel i wyładowujemy wszystko to, co kupiliśmy. Jest tego naprawdę sporo, i sporo czasu weźmie nam też pakowanie. Na trzynastą jedziemy do rezydencji ambasadora. Tam ksiądz Andrzej odprawia mszę, a potem ambasador Cieplak podejmuje nas obiadem. I tutaj paradoks. Obiad przygotowała pani Krystyna, której mąż jest Ormianinem. Przez 10 lat mieszkali w Olsztynie, a przed 9 laty osiedlili się w Armenii. Jedzenie jest ormiańskie, ale domowe i jest znakomite. Szczególnie tzw. lawasz czyli cienki duży naleśnik, którym owinięte jest podane mięso. Lawasz przesiąka tłuszczem i jest wtedy znakomity. Rozmawiamy o naszym pobycie, dzielimy się wrażeniami. Obiecujemy sobie, że jeszcze kiedyś wrócimy do Armenii. Ksiądz Andrzej zastanawiam się nawet, czy nie zrobić osobny pielgrzymki dla jego szwajcarskich wiernych. Żegnamy się z ambasadorem. W hotelu próbuję to wszystko zapakować, ale jak się później okaże o 9 kg przekroczyłem dozwoloną wielkość bagażu. Gdyby nie pomoc współ- podróżników, nie zabrałbym się z tym absolutnie. O godzinie 20 spotykam się jeszcze na pożegnanie z panią Hasmik, a potem już to oczekuję na wyjazd. O 2:30 w nocy podjeżdża kierowca i jedziemy na lotnisko. Kolejka do odprawy jest olbrzymia, ale tu znów korzystam – jak i moi towarzysze – z przywileju inwalidzkiego wózka. Samolot z Warszawy ma 2 godziny spóźnienia, Ale niespodziewanie zostaje ono dobrze zagospodarowane. Ksiądz Andrzej spotyka powiem znajomego sprzed lat. Księdza Archidiecezji Krakowskiej, który studiuje w Rzymie liturgię i historię Kościoła Ormiańskiego, a w czasie wakacji przyjeżdża do Armenii, by to, co poznał w trakcie nauki, sprawdzić w praktyce. Opowiada wiele ciekawych historii. O trzęsieniu ziemi i ormiańskiej diasporze. Trochę tylko przykro, że wedle jego relacji dziś nie ma już w Armenii życia mniszego na większą skalę. Smutno, że wszystkie te klasztory będą pustymi zabytkami. O godzinie 6 czasu miejscowego wylatujemy i przed 8 rano jesteśmy na Okęciu. Żegnamy się ze sobą, obiecując sobie przyszłoroczną wyprawę. Kolejny kraj, powstały z rozpadu Związku Sowieckiego. Tym razem prawdopodobnie będzie to Uzbekistan...
Tu polityka zaczyna swój dzień: www.300polityka.pl
Poznań 2.0 – najważniejsi w jednym miejscu – bo informacja nie musi być nudna http://miastopoznaj.pl/
Wielkopolski Portal Osób Niepełnosprawnych – www.pion.pl
www.facebook.com/flibicki