ARMENIA 2018. POLITYKA I JAZDA NAD PRZEPAŚCIĄ…
W położeniu Armenii jego kraj musi być prorosyjski. Z jednej strony ma nieczynną granicę ze swym odwiecznym wrogiem – Turcją. I tej granicy nie strzegą wojska armeńskie tylko rosyjskie. Z drugiej strony konflikt z Azerbejdżanem o Górny Karabach, który w większości jest zamieszkały przez Ormian, ale należy formalnie do sąsiada, choć Ormianie uważają go za swoje terytorium. W całym tym układzie to Rosja – zdaniem Simonyana – jest stabilizatorem.
Pierwszy pełny dzień naszego pobytu. 30 sierpnia. Pierwszym doświadczeniem tego dnia jest przekonanie, że świat jest naprawdę mały. Podczas śniadania, na wygodnym tarasie naszego hotelu Ibis, podchodzi do nas młody człowiek. Miło mi Państwa poznać, mówi płynnie po polsku, z silnym francuskim akcentem. Skąd Pan tak świetnie zna polski? – pytam. Moja matka jest Polką, poza tym pracowałem w Polsce – mówi. Podaję mu wizytówkę. O! Poznań – mówi spoglądając na nią. Byłem w Poznaniu dyrektorem Ibisa. Ponieważ z okien mojego mieszkania widzę poznański hotel Ibis, pytam czy właśnie tam nie był dyrektorem. Tak mówi. A to zabawne – ciągnę – bo ja mieszkam po drugiej stronie ulicy. Pyta czy w ceglanej kamienicy, mówię, że tak. To zabawne stwierdza, w jakiej klatce? Podaję numer mieszkania. I oto okazuje się, że dyrektor hotelu Ibis w Erywaniu jest moim sąsiadem Z sąsiedniej klatki. Nigdy do tej pory się nie spotkaliśmy i żeby się spotkać musieliśmy obaj przyjechać do Erywania. Po śniadaniu rozdzielamy się. Ksiądz, Burmistrz, i ja z panem Pawłem dołączamy do naszej krakowskiej grupy, której przewodzi Gniewomir Rokosz – Kuczyński. Pozostała czwórka jedzie z zwiedzać klasztor Geghard i rzymską świątynię Garni,. my natomiast udajemy się do parlamentu. I tutaj pierwsza niespodzianka. Kiedy przechodzimy przez kontrolę bezpieczeństwa, wita nas młoda dziewczyna, Ormianka, mówiąca po polsku Hasmik Gorginyan.
ambasador P. Cieplak, T. Szrama, autor i poseł A. Simonyan, Parlament Armenii, 30 sierpnia 2018.
Okazuje się, że przez połowę swojego życia mieszkała w Katowicach, tam nadal mieszkają jej rodzice, a ona dwa lata temu, podczas meczu piłkarskiego Polska – Armenia, poznała młodego ormiańskiego kibica i postanowiła wrócić do Armenii. Rodzice zostali w Katowicach, a ona właśnie trzeci dzień jest w nowej pracy. Jest zaskoczona spotkaniem nas tak samo jak my jesteśmy zaskoczeni spotkaniem jej. Mówi, że pracuję dla frakcji parlamentarnej obecnego premiera Nikola Paszynyana. Frakcja ta liczy obecnie dziewięciu posłów na 105 wszystkich członków parlamentu. W ormiańskim parlamencie spotykamy się z młodym, ale obiecującym politykiem. To Alen Simonyan,.rzecznik prasowy premiera Paszynyana. Krótko zapoznaje nas z sytuacją polityczną w swoim kraju. Otóż ostatnie trzy kadencje rządził prezydent Serge Sarkisyan. Kwitła korupcja i prezydent zapowiedział, iż przeprowadzi reformę konstytucyjną tak, że władza w kraju zostanie przesunięta z rąk prezydenta do rąk premiera. I że on o stanowisko premiera nie będzie się ubiegał. I nagle zmienił zdanie. Wszczął procedurę ubiegania się o to właśnie stanowisko. To wywołało potężne protesty uliczne, które wniosły do władzy ich głównego organizatora, obecnego premiera Nikola Paszynyana.
Droga do klasztoru Geghard, 30 sierpnia 2018. fot. P. Skalik.
Z jego rządami Ormianie wiążą wielkie nadzieje. Zwłaszcza na zmiany gospodarcze. Paszynyan ma dziś poparcie ponad 90% obywateli i jest rzeczą oczywistą, że będzie miał niekwestionowaną większość w parlamencie po przyszłorocznych wyborach. Poseł Simonyan zapytany o politykę zagraniczną swego rządu mówi, że w położeniu Armenii jego kraj musi być prorosyjski. Z jednej strony ma nieczynną granicę ze swym odwiecznym wrogiem – Turcją. I tej granicy nie strzegą wojska armeńskie tylko rosyjskie. Z drugiej strony konflikt z Azerbejdżanem o Górny Karabach, który w większości jest zamieszkały przez Ormian, ale należy formalnie do sąsiada, choć Ormianie uważają go za swoje terytorium. W całym tym układzie to Rosja – zdaniem Simonyana – jest stabilizatorem. I w całej rewolucji nie chodzi raczej o odrzucenie wpływów rosyjskich w Armenii. Rosja jest tu postrzegana pozytywnie, ale idzie raczej o zmiany gospodarcze. Robimy sobie pamiątkowe zdjęcia i na tym kończy się nasze spotkanie. Ponieważ cały dzisiejszy dzień spędzam z naszymi krakowskimi przyjaciółmi, więc próbujemy gonić tę część naszej wycieczki, która już wcześniej pojechała na zwiedzanie. Mamy informację esemesową, że na drodze do klasztoru Geghard spadły kamienie i że można tę drogę pokonać tylko pieszo bądź terenową taksówką.
klasztor Geghard, T. Szrama, autor, P. Skalik, 30 sierpnia 2018. fot. nieznany.
Zaopatrzenie w tę informację ruszamy więc w pościg. I rzeczywiście w pewnym momencie, jakieś 10 km od słynnego klasztoru, droga jest zasypana. Trzeba przesiąść się na jeepy lub terenowe łady i za stosowną opłatą dostać się do słynnego klasztoru. Płacimy więc po 2000 dram za osobę i wsiadamy. Ta podróż to jest naprawdę coś ekstremalnego. My jedziemy rozpadającą się terenową ładną. Czego by się człowiek wewnątrz niej nie chwycił pozostaje mu ręku. Samochód wygląda tak, jakby się miał za chwilę rozlecieć, a jednocześnie wiezie nas nad przepaściami, jakieś pół metra od ich krawędzi.. Kiedy spojrzysz w ich głębinę, widać spalone, leżące na dole samochody. To ci którzy – w przeciwieństwie do naszego kierowcy – mieli mniej umiejętności. W końcu dojeżdżamy. Kierowca wysiada, bierze od małego chłopca kanister zimnej wody, otwiera maskę i tę zimną wodę leje wprost na rozgrzany silnik auta. Klasztor jest rzeczywiście przepiękny. Ma 1300 lat i jest w dobrym stanie, chociaż jest niezamieszkały. Jest charakterystyczny dla – jak się później okaże – wszystkich tutejszych klasztorów. To nie jest tak jak u nas, jeden budynek. Jest to dziedziniec, do którego wchodzi się przez bramę a na tym dziedzińcu jest jeden, niewielkich rozmiarów kościół, a wokół niego małe pieczary, czy domki, które służyły kiedyś za mieszkania mnichów. Widok jest przepiękny. Jak się później przekonamy, tym charakteryzują się wszystkie ormiańskie klasztory, które odwiedzimy. Wracamy tą samą drogą. I emocje są absolutnie podobne.
rzymska świątynia Garni, 30 sierpnia 2018. fot. P. Skalik.
Z klasztoru Geghart jedziemy do rzymskiej świątyni Garni. Kiedy wjeżdżamy już zmierzcha. Świątynia robi rzeczywiście wspaniałe wrażenie. A kiedy zmrok zapadnie do końca, zostaje nagle oświetlona. Wrażenie jest niesamowite. Szczegółowo oglądamy świątynię wewnątrz i na zewnątrz. W końcu, późną nocą, w towarzystwie naszych krakowskich przyjaciół, bo niestety naszych towarzyszy nie udało nam się dogonić, wracamy do Erywania. Jutro bardziej szczegółowo zwiedzimy stolica Armenii.
Tu polityka zaczyna swój dzień: www.300polityka.pl
Poznań 2.0 – najważniejsi w jednym miejscu – bo informacja nie musi być nudna http://miastopoznaj.pl/
Wielkopolski Portal Osób Niepełnosprawnych – www.pion.pl
www.facebook.com/flibicki