JEST NAGRODA, POTRZEBA SKANDALU!
Przyjaciółka mi donosi, że podczas „Poznania Poetów” w jednym panelu wystąpią trzej obiecujący literaci, którzy pomieszkiwali (nie łącznie, tylko po kolei) z jednym z wykładowców literatury, a może mówiła mi przyjaciółka o krytyczkach i wykładowcy… nie pamiętam, nikt chyba do końca nie wie, a plotka ta pokazuje, na czym nierzadko koncentruje się współczesne życie literackie. Na skandalu. Skandal towarzyszy literaturze od zarania, rzec można że na aferach została ona ufundowana, skandal napędza namiętności, skandal ożywia spory sprzed stuleci.
Słyszę zewsząd, że „Poznań poetów” to najlepszy festiwal literacki w kraju, a dowodzi tego pierwsze miejsce jakie zajął w rankingu Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Cieszy mnie to bardzo, podobnie jak ocena 5+ wystawiona przez Ministerstwo Edukacji Narodowej poznańskiej polonistyce. Jednak bycie prymusem to jeszcze za mało. To nie prymusi są bohaterami opowieści, to nie prymusi mają najładniejsze dziewczyny, a poznańskiemu festiwalowi życzę żeby był nie tylko na 5 z plusem ale też atrakcyjny i seksowny.
Pieniądze oczywiście podnoszą sexappeal, a tegoroczny „Poznań poetów” ma ich sporo, bo i dotacja od Ministry Kultury i jeszcze Prezydent z Rektorem zrzucili się na nagrody dla laureatów. Dziwi mnie tylko, że Mickiewicz patronuje nagrodzie „dla zasłużonego”, a Barańczak stypendium „dla młodego i obiecującego”. Szlachetnego dzielnego, niezłomnego Barańczaka, uczyniłbym raczej patronem nagrody „za zasługi”, Mickiewicza – który zabawiał się z wielkopolankami po dworkach i pałacach, kiedy ich mężowie walczyli w powstaniu – uczyniłbym raczej patronem stypendium dla zdolnych i dających nadzieję na przyszłość.
Żeby poznańska nagroda była naprawdę pożądana, potrzebuje ona jednak przede wszystkim skandalu. Skandal zawsze buduje markę literackich laurów. Pamiętam doskonale, że literackiego Nobla dostał Knut Hamsun, a innych laureatów z początku XX wieku – Prudhoma, Momsena, Bjomsona, Mistrala, Euckena, Gjellerupa, Pontoppidana czy Spittelera – musiałem odnaleźć w Wikipedii. Hamsuna zaś zapisał się w mej pamięci, nie tyle swoimi powieściami (poza „Głodem” żadnej nie pamiętam), ale tym że przyszedł pijany na noblowską fetę i chciał publicznie posiąść (nie tylko talent) pierwszej noblistki, Selmy Lagerlöf. Pamiętałem, że autor relacji określił ją jako „sędziwą pisarkę”. Sprawdziłem. Selma miała wtedy 62 lata, a „młodzieniaszek” Hamsun był od niej 9 miesięcy młodszy, co przypomniało mi o zupełnie innej literacko-finansowo-seksualnej aferze.
Gdy w zeszłym roku Kinga Dunin (60 l.), wieloletnia mentorka i przyjaciółka Ignacego Karpowicza (38 l.), napisała że jest jej winien kilkanaście tysięcy, potraktowałem to jako klasyczną ustawkę medialną. Myślałem że Karpowicz odpowie, że jak tylko dostanie Nagrodę Nike to natychmiast odda, bo teraz to u niego bieda aż piszczy i w kurnej chacie na mazowieckiej wsi musi mieszkać. Ignacy tymczasem odpalił, że czołowa feministka zmuszała go do sypiania z nią w jej warszawskim, małżeńskim łożu, a jako że zasnąć mu w tym łóżku nie dawała, to czuł się z nią całkiem rozliczony. Dunin napisała na facebooku, że Karpowicz jest świnia, a o sypialni to niech lepiej zamilknie, bo powszechnie wiadomo, że preferuje łóżkowe igraszki z sekretarzem Nagrody NIKE Juliuszem Kurkiewiczem z „Gazety Wyborczej”. Mamy prawdziwy skandal – oceniałem marketingową siłę tego chwytu – pisarz zyska wreszcie prawdziwą popularność. Tymczasem jury Nagrody NIKE jednak, zamiast nagrodzić najlepszego pisarza w stawce kandydatów, nagrody mu nie przyznało, a uhonorowało nią… najstarszego spośród nominowanych, licząc zapewne, że prof. Karol Modzelewski nie wywoła obyczajowego skandalu.
No i na koniec jeszcze jedna, tym razem poznańska anegdota. W 1927 roku władze miejskie ufundowały Nagrodę Literacką Stołecznego Miasta Poznania im. Jana Kasprowicza. Zaczyna się podobnie jak dziś, nieprawdaż. Wiązał się z nią splendor ale i bardzo okrągła sumka – 10 tysięcy przedwojennych złotych. Głównymi kandydatami do literackiego lauru Poznania byli Stanisław Przybyszewski, Emil Zegadłowicz i Józef Weyssenhoff. Do finałowej rozgrywki wraz z Przybyszewskim trafił jednak nieoczekiwanie przywódca Narodowej Demokracji Roman Dmowski, który ostatecznie zgarnął cała pulę. Poznańskie jury nie chowało się jednak za wykrętami o szczególnej wartości pisarstwa Dmowskiego, ale prosto wyjaśniło, że skoro Przybyszewski odbił żonę Kasprowiczowi, to niestosowne byłoby dawanie mu jeszcze czeku oraz nagrody literackiej imienia Kasprowicza.
Czekam z niecierpliwością na „Poznań poetów”, czekam na skandale literackie, czekam aż literatura w Poznaniu ożyje i będzie budzić emocje nie tylko wśród literatów i literaturoznawców.
Paweł Cieliczko
(Tekst pierwotnie opublikowany w Magazynie „Puls Poznania” w maju 2015 roku)