NOWY-BIS CZY REWOLUCJA?
Pomnik tu, pomnik tam, a w tle dzieją się rzeczy co najmniej równie ważne, bo oto toczy się konkurs na dyrektora Teatru Polskiego.
I może jest to dobry moment, by zastanowić się, jak ten teatr powinien być ustawiony wobec drugiego poznańskiego, Teatru Nowego? Ja nie wiem. Ale marzy mi się rozróżnialność programowa, a nie tylko poprzez nazwiska na afiszu, jak teraz . Marzy mi się powrót takich sporów, jakie toczyły się w Polskim „przed Szkotakiem”, kiedy zawiadywał nim duet: Wodziński – Łysak. Nigdy wcześniej (i nigdy później) Urząd Miasta nie wykazał się taką odwagą w sprawach kultury, jak wtedy.
Jak przy każdym konkursie, pojawiają się spekulacje: kto teraz. Jakieś nazwiska na giełdzie już się znalazły. Licho wie, czy prawdziwe, czy życzeniowe. Ale z nazwiskami łączą się koncepcje artystyczne. Czego na razie można się spodziewać? Nowego-bis lub teatru…projektowego. Ten drugi oznacza jednak pożegnanie ze stałym zespołem… I to jestjedyna rewolucja, jaka może się zdarzyć.
Niezależnie jednak od tego, kto tu się pojawi, przez najbliższy sezon i tak nie będzie mógł realizować własnej koncepcji; Paweł Szkotak z Teatrem Polskim żegna się pod koniec sierpnia, plany repertuarowe przygotowuje się ze sporym wyprzedzeniem, zatem jego następca pierwszy sezon przechodzi nie w swoich butach.
Kiedyś, kiedy Teatrem Wielkim zawiadywał Michał Znaniecki, w jego gabinecie pojawił się pomysł, by przy zmianach dyrektorów, jeden sezon był wspólny dla dwóch antreprenerów: odchodzącego i przychodzącego. Właśnie z uwagi na czas podpisywania umów. Toteż by była rewolucja. Ale raczej nie do pomyślenia…