UPŁYWAJĄCY CZAS
No i stało się. Zegarki przestawione, na dworze ciemno o 17.00 typowa jesienna norma.
Pogodzie też coraz bliżej do Święta Zmarłych. Za dnia szaruga a ja wciąż liczę na słońce i minimum 16 stopni:) od niedawna zrezygnowany ubieram bluzy i długie spodnie, oczywiście właśnie na ten czas musiałem zachorować. Gardło zawalone, ogólne osłabienie wyczuwalne od kilku dni. Efekt przerobienia jak to zwykłem nazywać. Płyta ukazała się w terminie press tor i spotkania w sklepach odbębnione, przychodzi czas na sale prób, bo koncerty tuż tuż i oczywiście jeb! Właśnie teraz, to przecież tak oczywiste, że zamiast zbierać efekty pracy ja bardziej wylizuje sie z ran naprzemiennie użalając się i popadając w popremierową apatię:-) Standard. na dworze dziwnie, nogi miękkie, umysł nie tak lotny, po każdej wyprawie czuje sie jakbym zrobił półmaraton. Starość panie:) Skąd my to znamy