POLSKA KOCHA BEHEMOTHA
Zespół Behemoth istnieje od początku lat 90tych. Jest to jeden z najpopularniejszych bandów na świecie który wykonuje muzykę z pogranicza black i death metalu. Grali oni koncerty w całej Europie, USA, Japonii czy Ameryce Południowej. Ostatnio mają problem by grać swoją muzykę w rodzimym kraju.
Osobiście nie przepadam za black czy death metalem, zawsze jakoś bliżej było mi do trashowej gitary w stylu Slayer czy Metallica. No, ale jako że za muzyką ogólnie przepadam to lubie wiedzieć co tam w ogródku u sąsiada rośnie.
Zespół Behemoth szerszej publiczności jest znany ze związku Adama "Nergala" Darskiego z poprockową gwiazdeczką o pseudonimie Doda, w ostatnich latach twarz kampanii reklamowej jednej ze znanej sieci marketów RTV/AGD. Sam Nergal znany jest także z incydentu podpalenia Biblii na jednym ze swoich koncertów, za co po sądach przez lata ciągany był przez naczelną twarz walki z sektami w Polsce.
Okej, może Nergal jest fajny, może nie, dla niektórych palenie świętych ksiąg na koncercie jest czynem haniebnym i niewybaczalnym, dla innych to element sztuki i kreowania wizerunku. Dla mnie dziwne jest to że panowie z zespołu Behemoth mogą spokojnie przez miesiąc jeździć i grać po Stanach Zjednoczonych, a w rodzimym kraju robi się z tego problem i protesty.
Kilka dni temu z rozbawieniem przeczytałem informacje o planowanym przez osoby związane z ruchem katolickim proteście przed koncertem, który miał się odbyć na początku października w Łodzi. Miał się odbyć i się odbył, a cały protest dokumentuje zdjęcie kilkunastu ludzi z transparentem. Myślę sobie - oho, nieźle, czyli jednak wszystko jest już normalnie. Przecież taki towar eksportowy, który jako pierwszy polski zespół z szeroko rozumianej muzyki rozrywkowej w 2007 roku znalazł się na liście sprzedaży prestiżowego magazynu muzycznego Billboard, zespół który ze swoim nowym albumem "The Satanist" debiutuje na jej 34 miejscu musi grać koncerty, normalnie funkcjonować na scenie, no bo się jeszcze Panowie obrażą i do Szwecji czy Finlandii nam uciekną.
No ale nie, jednak nie może być normalnie. Dziś rano media internetowe podają informację o odwołaniu koncertu grupy Behemoth w moim rodzinnym Poznaniu. Koncert, który miał się odbyć w akademickim klubie Eskulap zostaje odwołany z ramienia władz Uniwersytetu Medycznego.
Przepraszam bardzo, ale jak termin był ustalany, pewnie miesiące temu, to nikt nie wiedział że klubem zawładną moce ciemności, gimnazjaliści przyjdą jeść koty, a z głośników popłynie krew dziewicy? Władze UM argumentują odwołanie koncertu licznymi protestami mieszkańców oraz grup wyznaniowych. To że władze UM przesunęły termin koncertu z 2 na 6 października, argumentując to rozpoczynającym się w tym czasie rokiem akademickim rozumiem. Coś z terminami nie zagrało, ok, wybaczam. Odwołanie go to już jest jawne buractwo, zabawa w kotka i myszkę z 700 osobami (tak podaje oficjalny profil Behemoth na Facebooku) które kupiły bilet. Czekam aż zabronią koncertów reggae, bo przecież to całe rastafari to jedna wielka sekta z małej wyspy.
Szkoda mi tych wszystkich ludzi którzy zapewne mieli się zjechać z całej Wielkopolski, kupili bilety na pociąg, załatwili nocleg i wolne w pracy. Tak się po prostu nie robi.
Więc patrzę co tam u sąsiada w ogródku, przed domem Kupichy, Markowskie i inne Kozidraki, trwają na straży jak te krasnale ogrodowe... A gdzieś za domem, między śmietnikiem a kompostownikiem wszystkie inne Behemoty.